- Przede wszystkim chcę przeprosić dziennikarzy, że trwało to tak długo i że nie przyszedłem zaraz po spotkaniu. Nie chcę, żeby było to odebrane w taki sposób, że po przegranym sparingu z Pogonią Siedlce nie byłem w stanie wyjść do dziennikarzy i o tym meczu powiedzieć parę zdań. Jesteśmy w okresie przygotowawczym, pewne sprawy musimy załatwiać na gorąco, dlatego po meczu udałem się od razu do szatni zespołu, gdzie na gorąco przeanalizowaliśmy to, co dzisiaj robiliśmy. Stąd moja nieobecność, bo do omówienia było naprawdę sporo, a jak wiemy, czasem trzeba kuć żelazo póki gorące - rozpoczął swoją wypowiedź Wojciech Stawowy, szkoleniowiec łodzian.
[ad=rectangle]
- Nie ukrywam, że był to najsłabszy z naszych sparingów i nie ma żadnego usprawiedliwienia tym, że tydzień, który jest za nami, był bardzo ciężki. Wszyscy ciężko pracują w okresie przygotowawczym. Nikt z tego nie jest zwolniony - dodał.
Nowy szkoleniowiec czerwono-biało-czerwonych przyznał, że winę za tę porażkę bierze na siebie. - Tę słabą postawę w dzisiejszym meczu biorę na swoje barki. To, jak zespół wygląda na dzień dzisiejszy i to, jak będzie wyglądał w lidze, zależy tylko i wyłącznie ode mnie i od mojej pracy. Winę za tą postawę oraz wszelką krytykę, która będzie spadała pod adresem piłkarzy biorę na siebie. Zawodnicy bardzo chcieli, ale brakowało w naszej grze dokładności, dyscypliny taktycznej i świeżości. W Widzewie zmienia się bardzo wiele i jestem przekonany o tym, że kibice to zobaczą na własne oczy już na początku marca. W tym meczu wyglądało to tak, a nie inaczej z wielu powodów. Są to jednak kwestie warsztatowe, o których nie muszę publicznie mówić, bo nie chciałbym, żeby to wynikało, jako forma tłumaczenia się z mojej strony - zakończył.