Piątkowe spotkanie w Gliwicach miało dwa oblicza. Pierwsza odsłona była wolna, niemrawa i mało atrakcyjna. Natomiast druga przysporzyła kibicom przy Okrzei sporo emocji. - Pierwsza połowa nie wyglądała pięknie. Wydaje mi się, że w naszych poczynaniach było trochę nerwowości, bo nie mogliśmy strzelić gola. Kiedy już nam się to udało, to sędzia odgwizdał spalonego. Jednak w szatni sobie powiedzieliśmy, że jak już padnie pierwsza bramka, to wszystko pójdzie do przodu. Tak się stało, czego efektem były dwa kolejne gole i pierwsze zwycięstwo w tym sezonie - powiedział Adrian Klepczyński, obrońca Piasta Gliwice.
[ad=rectangle]
Gospodarze długo dążyli do wyjścia na prowadzenie. Gdy już dopięli swego, to w ich grze było widać więcej spokoju, co zaowocowało kolejnymi trafieniami. - Długo czekaliśmy na pierwszą bramkę. Gdy już udało nam się ją strzelić, to ciśnienie z nas zeszło i gra układała się zdecydowanie lepiej. Nieważne było to kto asystuje, tylko to, żeby w końcu trafić do siatki - stwierdził asystent przy bramce Rubena Jurado na 1:0.
Poza długowłosym Hiszpanem, który łącznie dwukrotnie pokonał Grzegorza Sandomierskiego, bardzo dobre zawody zaliczył jego kolega z Półwyspu Iberyjskiego, Gerard Badia. - Przeprowadzał dużo akcji, miał wiele udanych dryblingów, dośrodkowywał i sam oddawał strzały. Na pewno trzeba go pochwalić. Jednak na pochwały zasługuje cała drużyna, bo kolejny mecz zagraliśmy na zero z tyłu, gdzie wcześniej było to naszym mankamentem. I co najważniejsze, z przodu zaczęliśmy w końcu wykorzystywać sytuacje - cieszył się "Klepa".
Podopieczni Angela Pereza Garcii w końcu pokazali się z dobrej strony, ale na kolejną szansę muszą trochę poczekać. T-Mobile Ekstraklasa pauzuje bowiem z powodu przerwy na spotkania reprezentacji. - Będziemy mieli dwa tygodnie, żeby odpocząć i się zregenerować. Na pewno do następnego meczu podejdziemy w zdecydowanie lepszych humorach. Odpoczynek się przyda - podsumował doświadczony defensor.