Tuż po piątkowej porażce z Lechią Gdańsk 0:2 wydawało się, że dni trenera Jorge Paixao w bydgoskim klubie są policzone. Sam jednak nie chciał zrywać podpisanego wcześniej kontraktu, o czym poinformował dziennikarzy na pomeczowej konferencji. Na razie więc zachował gorącą posadę, ale tylko do czasu. Wszystko w jego sprawie będzie zależeć od wyniku w najbliższym wyjazdowym spotkaniu z Piastem Gliwice.
[ad=rectangle]
Być może jednak i tak dojdzie do zmiany szkoleniowca, ale dopiero w przyszłym tygodniu. Taka sytuacja wynika z nadchodzącej przerwy reprezentacyjnej, a nowy szkoleniowiec będzie miał wówczas sporo czasu, aby dobrze poznać bydgoski zespół. W piątek na trybunach miejscowego obiektu gościł Czesław Michniewicz, który pilnie coś notował w swoim zeszycie.
A jak na obecną sytuację zapatrują się sami zawodnicy? - Nie wiem, z czego wynika nasza niemoc - uważa pomocnik bydgoskiego klubu Jakub Wójcicki. - Powinniśmy mieć już spokojną głowę przed następnym spotkaniem, a tak nadal tkwimy w tym marazmie. Naprawdę to wygląda dosyć słabo - ocenił krótko Wójcicki.
Jeśli doszłoby do zmiany trenera, to byłby to już piąty szkoleniowiec w Bydgoszczy za czasów panowania właściciela spółki Radosława Osucha. Wcześniej z różnym skutkiem pracowali tutaj m.in: Janusz Kubot, Jurij Szatałow, Ryszard Tarasiewicz oraz właśnie wspomniany Jorge Paixao. Sam Radosław Osuch jednak nie lubi za bardzo zmieniać szkoleniowców.
- Jesteśmy drużyną i musimy sami znaleźć rozwiązanie tej przykrej sytuacji. Wreszcie ta zła karta musi się odwrócić. Właściciel klubu decyduje, z kim pracują jego zawodnicy. To my jesteśmy odpowiedzialni za ostatnie porażki, a nie nasz szkoleniowiec - zakończył Wójcicki.