Przeciwko PGE GKS-owi Bełchatów wybiegł nieco odmieniony skład Korony Kielce, nieco inny niż podczas starcia z Zawiszą Bydgoszcz. W żaden sposób nie pomogło to jednak zespołowi, który ani przez chwilę nie potrafił zagrozić beniaminkowi. - Dobrze weszliśmy w spotkanie, nieźle rozgrywając pierwsze sześć minut. Później podyktowano rzut karny i przez pół godziny w środku pola biegaliśmy wokół zawodników z Bełchatowa - ocenił Ryszard Tarasiewicz, trener kieleckiego zespołu.
[ad=rectangle]
Przez pierwszych kilka minut spotkania gra toczyła się na połowie Korony, a gospodarze czekali na dogodną okazję do kontry. Taka taktyka opłaciła się, a Michał i Mateusz Mak byli nie do zatrzymania dla obrońców z kieleckiej drużyny. Po wyjściu na prowadzenie 2:0, zapał bełchatowian opadł, a gra toczyła się głównie w środku pola. W spotkaniu znacznie spadło tempo.
[i]
- Po przerwie Bełchatów nie chciał podwyższyć prowadzenia, ale nasza gra się zmieniła. Przeciwnicy czekali na swoje szanse z głębi pola. Byliśmy bliżej przy każdym ich zawodniku, co nam pozwalało odebrać piłkę w środku pola. Musimy przede wszystkim zacząć stwarzać sytuacje podbramkowe, chociaż i tak było lepiej niż w spotkaniu z Zawiszą[/i] - wyjaśnił Tarasiewicz.
Trener kieleckiej ekipy jest jednak dobrej myśli, prosi tylko o trochę czasu dla swoich podopiecznych. - Poprzedni sezon zacząłem również od dwóch porażek z Zawiszą Bydgoszcz. W dzisiejszym spotkaniu popełniliśmy za dużo błędów, zwłaszcza w pierwszej połowie. Przeciwnik sobie nie stworzył z gry sytuacji bramkowych - dodał.
Korona następny mecz rozegra u siebie (4 sierpnia) z Pogonią Szczecin.
W Bydgoszczy miał kim grać.