Legia planowo zwycięża - relacja z meczu Legia Warszawa - Lechia Gdańsk

Jan Urban okazał się lepszy od Jacka Zielińskiego, a jego Legia pewnie pokonała 3:0 Lechię. Legia zagrała bardzo pewnie i skutecznie nie przemęczając się przy tym za bardzo.

Mecz rozpoczął się od salwy braw oraz skandowania przez trybuny nazwiska trenera Lechii Gdańsk. Jacek Zieliński był jednym z najwybitniejszych piłkarzy w historii Legii i na pewno kibice zasiadający na trybunach stadionu przy Łazienkowskiej szybko o tym nie zapomną.

Niedługo potem, bo już w 5. minucie po raz pierwszy zrobiło się ciepło pod bramką gości z Gdańska. Golkiper Lechii Mateusz Bąk minął się z dośrodkowaną piłką i tylko centymetrów zabrakło aby przed pustą bramką przechwycił ją Bartłomiej Grzelak. Chwilę później doskonałą okazję do zdobycia bramki dla Lechii zmarnował Paweł Buzała. Dostał dobre podanie wzdłuż bramki, ale totalnie skiksował i spudłował z odległości czterech metrów.

W 20. minucie Legia była bliska zdobycia gola. Ładną akcją w środkowej strefie boiska popisali się pomocnicy warszawskiej drużyny. Ostatecznie Maciej Iwański. zagrywał za plecy obrońców Lechii. Piłka otarła się o jednego z nich i trochę przypadkowo trafiła do Grzelaka, ale napastnik Wojskowych nie był stanie pokonać bramkarza.

37. minuta to pierwsza bramka tego spotkania. Fantastyczne długie podanie z prawej strony od Miro Radovica przejął Takesure Chinyama. Najlepszy strzelec Legii minął jeszcze bramkarza gości i umieścił piłkę w pustej bramce. Dobre wykończenie, ale kluczowe było długie podanie od pomocnika stołecznej drużyny. Stadiony świata!

Pod sam koniec drugiej połowy Legia zdobyła kolejną bramkę. Ponownie na listę strzelców wpisał się Chinyama. Tym razem jednak bramka padła po rzucie rożnym. Dośrodkowana piłka mięła całą zdezorientowaną obronę i spadła wprost przed Chinyamą, który umieścił ją w bramce. Niedługo później sędzia tego spotkania zakończył pierwszą połowę. Obie drużyny nie pokazały wielkiego futbolu. Legia zagrała bardzo skutecznie i wykorzystała dwie dogodne okazje. Na skuteczność swojego zespołu niejednokrotnie narzekał trener stołecznej drużyny Jan Urban. Chyba jego piłkarzom dało to do myślenia i nareszcie przyniosło efekt.

W przerwie trener Legii na boisko wpuścił Edsona. Brazylijczyk na samym początku drugiej połowy dwukrotnie próbował strzelać na bramkę Lechii, ale obie próby były nieudane. Edson wykonywał również rzuty rożne. Po jednym z nich Legia miała dobrą okazję do podwyższenia wyniku, ale strzał z pięciu metrów został zablokowany.

Na początku drugiej połowy z boiska wiało nudą, a więc kibice musieli znaleźć inne zajęcie. Przez kilka minut odbijali między sobą, po całej trybunie piłkę, która po mocniejszym wybiciu jednego z piłkarzy wpadła w ich ręce. Całą zabawę uzupełniał śpiew "piłka nożna dla kibiców". Sytuację na boisku rozruszał dopiero Grzelak, który niespodziewanym strzałem z narożnika pola karnego próbował zaskoczyć Bąka. Piłka jednak poszybowała minimalnie nad poprzeczką. Kilka chwil później groźnie z rzutu wolnego uderzał Edson. Tym razem piłka znalazł się w rękach bramkarza zespołu prowadzonego przez Jacka Zielińskiego.

W 72. minucie Legia stworzyła kolejną dobrą sytuację. Tym razem prawą stroną w pole karne wbiegł Chinyama. Oddał potężny strzał, ale to uderzenie było tak samo niecelne jak mocne. Lechia od początku drugiej części praktycznie nie istniała. Goście ani razu nie zagrozili bramce strzeżonej przez Jana Muchę.

To co nie udawało się Edsonowi kilkanaście minut wcześniej udało się w 79. minucie. Po raz kolejny podszedł do piłki ustawionej na około dwudziestym piątym metrze. Tym razem jednak wykonał rzut wolny perfekcyjnie. Mocno podkręcona piłka wpadła w samo okienko bramki. Mateusz Bąk przy tym strzale nie miał nic do powiedzenia i nawet nie wykonał żadnego ruchu i jedynie odprowadził piłkę wzrokiem. Trener Legii widząc taki obrót spraw wpuścił na boisko Mikela Arruabarenne.

Goście byli tego dnia totalnie bezradni. Świadczy o tym choćby desperacki strzał Andrzeja Rybskiego, który próbował zaskoczyć Muchę uderzeniem z połowy boiska. Pod koniec spotkania przeprowadzili jeszcze dobrą kontrę, ale Arkadiusz Mysona zbyt długo biegł z piłką nie zauważając lepiej ustawionych kolegów i niedługo później stracił ją na rzecz Inakiego Astiza.

Legia nie zagrała wielkiego meczu, ale nareszcie była skuteczna. Wykorzystała swoje szanse i najmniejszym nakładem sił pewnie zwyciężyła. Taka gra to również sztuka. Nie łatwo jest wygrać mecz, w którym gra się nienajlepiej. Tego dnia zaważyła skuteczność, której często piłkarzom Urbana brakowało w poprzednich spotkaniach.

Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 3:0 (2:0)

1:0 - Chinyama 37'

2:0 - Chinyama 44'

3:0 - Edson 79'

Składy:

Legia Warszawa: Mucha - Rzeźniczak, Astiz, Choto, Wawrzyniak, Radović, Iwański, Vuković, Grzelak (73' Giza), Rybus (46' Edson), Chinyama (83' Arruabarrena).

Lechia Gdańsk: Bąk - Starosta, Midzierski, Wołąkiewicz, Kosznik, Wiśniewski (46' Kalkowski), Piątek, Manuszewski, Rogalski (77' Mysona), Buzała (62' Rybski), Kowalczyk.

Żółta kartka: Wiśniewski (Lechia).

Sędzia: Adam Lyczmański (Bydgoszcz).

Widzów: 4000.

Źródło artykułu: