Pięć punktów przewagi - to dystans, który dzieli Lecha Poznań od liderującej Legii. W rzeczywistości różnica wynosi sześć "oczek", bowiem w przypadku takiego samego dorobku po ostatnim meczu sezonu wyżej sklasyfikowana będzie ekipa ze stolicy.
Lechici robią swoje. Od porażki w Warszawie Kolejorz wygrał wszystkie swoje mecze i znacznie poprawił styl gry. Do pełni szczęścia potrzebne są jeszcze... wpadki rywali. - Szanse na to są duże. Tym bardziej, że do Warszawy jedzie Wisła, która pokazała, że potrafi grać w piłkę - przyznaje Marcin Kamiński, defensor poznańskiej drużyny. - To, co z nami się wydarzyło (porażka 0:3 - przyp. red.) wydaje się teraz być tylko przypadkiem - twierdzi podpora defensywy Lecha.
Obrońca niebiesko-białych nie ma wątpliwości, że wymagające starcia czekają nie tylko Wojskowych. - Dla Legii to będzie ciężkie spotkanie, jednak my musimy skupić się wyłącznie na sobie i wygrywać swoje mecze. Nie ma co myśleć o rywalach, bo sami możemy się potknąć - mówi "Kamyk".
[ad=rectangle]
Lech czeka na potknięcia rywala, jednak sam nie może pozwolić na żadną wpadkę. - Wszystkie starcia są ciężkie. W grupie mistrzowskiej nie ma łatwego albo nieznaczącego starcia. Każda pomyłka może sporo kosztować - mówi Kamiński.
Poznaniacy cały czas skupiają się na walce o tytuł, jednak nie mają jeszcze zagwarantowanego drugiego miejsca w tabeli. - Patrzymy się na Legię, ale nie tracimy czujności. Wiemy, że ekipy za nami ciągle walczą, ale musimy skupić się przede wszystkim na niwelowaniu strat do Legii - kończy obrońca Kolejorza.