We Wrocławiu wszyscy czekali, aż Flavio Paixao dostanie pozwolenie na grę. Gdy tak się w końcu stało, odetchnięto z ulgą. Miał to być bowiem kluczowy zawodnik dla Śląska. Portugalczyk początek meczu z Legią Warszawa miał dobry, z KGHM Zagłębiem Lubin było już gorzej, a po spotkaniu z Górnikiem Zabrze spadła na niego fala krytyki. Według obserwatorów, zawiódł, a dodatkowo nie wykorzystał dobrej okazji strzeleckiej.
- Mówiłem w przerwie: gdyby uderzał wewnętrzną częścią stopy, to by była bramka. Próbował zewnętrzną, nie wcelował dobrze w piłkę. Robi się to jak najprościej. Po prostu trzeba tylko leciutko wepchnąć piłkę. Było to przekombinowane i niestety zamiast 2:0 jest 1:1 - powiedział po spotkaniu Tadeusz Pawłowski, opiekun WKS-u. Śląsk z Górnikiem Zabrze zremisował 1:1 i praktycznie stracił szanse na awans do czołowej ósemki T-Mobile Ekstraklasy.
Na Flavio Paixao patrzy się głównie przez pryzmat jego brata, Marco Paixao. Ten imponuje formą i niemal w każdym meczu wpisuje się na listę strzelców albo jest najlepszym zawodnikiem zielono-biało-czerwonych. Flavio na razie na swojego gola czeka.
Obaj bracia często szukają siebie na boisku. Czasami przynosi to korzyści, ale nie zawsze. - Mówiłem, żeby w pierwszej połowie grać na ryzyko. Naturalnie w tej strefie przed bramką przeciwnika, tam trzeba ryzykować. Tam trzeba grać jeden na jeden. Tak, oni z bratem szukają się na boisku, chociaż w sumie to nie było aż tak rażące. Gdyby jakiś zawodnik z naszej drużyny był na wolnej pozycji, to oni by grali do niego. Główną przyczyną straty punktów było to, że nie strzeliliśmy drugiej bramki - mówił szkoleniowiec.
Na razie więc Flavio Paixao rozczarował, ale trzeba pamiętać też, że długo nie był on w rytmie meczowym. Na pewno drzemie w nim spory potencjał. Kiedy przełoży się on na dyspozycję Portugalczyka na boisku?