Mariusz Rumak: Nikt jeszcze nie wygrał meczu przed pierwszym gwizdkiem sędziego

Tydzień temu Lech wygrał z Piastem, ale jeśli nie pójdzie za ciosem, to atmosfera wokół zespołu znów zgęstnieje. Powód? W poniedziałek rywalem poznaniaków będzie ostatni w tabeli Widzew.

W rundzie jesiennej wicemistrzowie Polski pokonali u siebie łodzian 1:0, a decydującą bramkę zdobył Łukasz Teodorczyk. Z tego starcia kibice Kolejorza zapamiętali głównie skrajną nieskuteczność swoich ulubieńców. Teraz zadanie - przynajmniej teoretycznie - będzie trudniejsze, bo lechici nie będą mieć atutu własnego boiska.

Widzew, o ile na wyjazdach przegrywa wszystko i z każdym, to u siebie punktuje nie najgorzej. W dwunastu spotkaniach zanotował cztery zwycięstwa, cztery remisy oraz cztery porażki. - Dlatego musimy uważać. Łodzianie cały swój dorobek opierają na spotkaniach na własnym obiekcie, do tego ostatnio nie przegrywają wysoko. Trener Artur Skowronek podkreślał zresztą, że w pierwszej kolejności chce poprawić grę obronną. To mu się w dużej mierze udało - powiedział Mariusz Rumak.

Szkoleniowiec Kolejorza nie zamierza się jednak przesadnie asekurować. - Oczywiście jedziemy tam po trzy punkty, inaczej być nie może. W tej kwestii nie ma sensu dywagować. Wiemy natomiast, że wbrew pozorom łatwo nie będzie. Nikt jeszcze nie wygrał meczu przed pierwszym gwizdkiem sędziego, za to wielu przegrało już w szatni.

Czy Widzew to przeciwnik podobnej klasy co Piast Gliwice, który został rozgromiony przez Lecha aż 4:0? - Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Zawsze duże znaczenie ma dyspozycja dnia i podejście mentalne. Nie zamierzam szeregować rywali i mówić czegoś z góry. Pamiętajmy, że każdy mecz ma swoją historię i może się różnie ułożyć. Właśnie dlatego tak ważna jest odpowiednia forma psychiczna i pełna koncentracja - stwierdził Rumak.

W ubiegłym sezonie w Łodzi Lech zwyciężył 1:0, a decydującego gola zdobył w 80. minucie Rafał Murawski - dziś już zawodnik Pogoni Szczecin.

Źródło artykułu: