Moje relacje z kibicami były... żadne - rozmowa z Tomaszem Kafarskim, byłym trenerem Olimpii Grudziądz

- Po zakończeniu rundy jesiennej nasze wizje z prezesem Bojarowskim zaczęły się różnić - mówi Tomasz Kafarski. - W Świnoujściu miałem większe wsparcie niż w Olimpii - dodaje.

Bartosz Wiśniewski: Spodziewał się pan zwolnienia z Olimpii Grudziądz?

[color=#3e454c]Tomasz Kafarski: Dochodziły do mnie sygnały niezadowolenia z uzyskanych wyników i pozycji w tabeli. Dwutygodniowe roztrenowanie i podsumowanie przeze mnie rundy jesiennej nie spotykały się z aprobatą mojej pracy. Nasze wizje z prezesem w sprawie gry zespołu i personaliów były też rozbieżne.

Nie zgadzaliście się panowie co do ruchów transferowych, które miały być przeprowadzone zimą?[/color]

- Ja dołączyłem do zespołu, który był budowany przez prezesa i dyrektora. Do zespołu dołączył tylko Piter-Bucko i Fabiniak. W różnych kwestiach się różniliśmy. Przede wszystkim dotyczyły one w jakim kierunku ma iść drużyna. Latem zgadzaliśmy się z panem , a teraz prezes szuka innej wizji gry. Nie rozumiem tylko dlaczego, jeśli jeszcze pół roku temu mój pomysł na grę był odpowiedni, a teraz już nie. Ja mam na pewno do siebie wiele zarzutów. Z prezesem nie zgadzaliśmy się co do jednego, czy dwóch graczy. Ja uważałem, że jest on mało efektowny, pan Bojarowski sądził inaczej. Nasze kandydatury zawodników, którzy mieliby dojść do drużyny również się różniły, ale myślę, że ta kwestia miała w ogólnym rozliczeniu z dwadzieścia procent związku z tym, że zostałem zwolniony. Gdybyśmy zakończyli jesień z sześcioma punktami więcej to sytuacja byłaby inna.
 
Żal jest chyba tym większy, że w przerwie rozgrywek spędził pan dużo czasu nad tym, jak odpowiednio przygotować zespół do wiosny? 

- Całe półtora miesiąca spędziłem na przygotowaniu się również od strony merytorycznej. Byłem mocno zdeterminowany do tego, aby bardzo dobrze przygotować zespół do kolejnej rundy - wyeliminować błędy i zdobywać z Olimpią, jak najwięcej punktów. Niestety, nie będzie mi to dane, ale muszę się z tym pogodzić. Teraz czas na chwilę odpoczynku.

Sytuacja z Olimpią jest podobna do tej, co w Cracovii, kiedy to również pojechał pan na urlop, a po powrocie okazało się, że nie ma dla pana już miejsca.  

- Jest dużo analogii między tymi klubami. Od początku pracy w Grudziądzu mówiłem swoim współpracownikom o tym, że w pewnych ułamkach te drużyny są podobne. Pech chciał, że wiele rzeczy się sprawdziło i musiałem rozstać się z zespołem przed pierwszym treningiem, gdy byłem przygotowany do pracy.

Nie żałuje pan z perspektywy czasu, że zmienił pan Flotę Świnoujście na Olimpię Grudziądz?

- [color=#3e454c] Ja byłem bardzo zadowolony z pracy w Świnoujściu i takie samo zdanie o mnie mieli prezesi. Była chęć porozumienia, ale w między czasie pojawiła się oferta w Olimpii. Z jednej strony, gdy byłem na bezrobociu to długo czekałem na propozycje, a wybieranie pomiędzy dwoma też nie należy do przyjemnych. Zdecydowałem się na Olimpie, ponieważ ich plany były jasno sprecyzowane. Nie ukrywam, że długo się zastanawiałem nad tym, jaką podjąć decyzję. Musze podkreślić, że na pewno wsparcie od zarządu Floty miałem dużo większe, niż było to w Grudziądzu.

Po długiej pracy w Lechii Gdańsk nie może zagościć pan na dłużej w żadnych klubie. Brakuje panu stabilizacji?[/color]

Po czasie spędzonym w Lechii i krótkich półrocznych epizodach dochodzę do wniosku, że zawód trenera jest bardzo ciężką pracą. Jeśli będzie to tak dalej wyglądać to na pewno nie będzie mi to dawać tyle satysfakcji ile bym chciał, żeby dawało. Najlepszym momentem dla trenera jest moment, kiedy zespół realizuje założenia i gdy można wdrożyć do życia swój pomysł na grę. Teraz ciągle okazuje się, że czasu na to nie ma zbyt dużo i każdy chce osiągać pozytywne wyniki od razu.
 
Tego czasu zabrakło w Olimpii?  

- Jestem przekonany, że moje półroczne doświadczenie i długi okres przygotowawczy spowodowałby, że zespół grałby skutecznie, równo, a przede wszystkich uzyskiwał lepsze wyniki niż te, jakie były jesienią. Wiosna byłaby przygotowaniem do drugiego sezonu, który z mojej perspektywy byłby kluczowy.

Najgorszym meczem okazała się potyczka inaugurująca z Dolcanem Ząbki, gdy przegraliście 0:5? 
-

Praktycznie każdy nasz błąd kończył się bramką dla przeciwników. Na pewno ten mecz nie pomógł mi uzyskać kredytu zaufania u kibiców, sponsorów i prezesów, bo za każdym razem, gdy dyskutowaliśmy o złych aspektach mojej pracy to temat tego spotkania pojawiał się. Nawet późniejsze dobre wyniki tego nie zmieniły. Ciężko jest tak zaczynać przygodę z nową drużyną, na dodatek jeśli trenerem zostaje osoba nie związana z rejonem.

 W którym meczu Olimpia zaprezentowała się najlepiej w pańskich oczach?
-

 Myślę, że taką potyczką może być konfrontacja z Wisłą Płock, ale ciężko jest wskazać spotkanie, w którym realizowaliśmy wszystkie nasze ustalenia. Najbardziej żałuje meczu z Arką Gdynia, bo zagraliśmy bardzo dobry futbol pod względem technicznym, taktycznym i mentalnym, a ostatecznie musieliśmy przełknąć gorycz porażki. My w każdej kolejce graliśmy o zwycięstwo, a z GKS-em Bełchatów pech chciał, że rywale wbili nam w ostatnim momencie dwie bramki. Nie jest to jednak przypadek, bo tych porażek było za dużo. [color=#3e454c]

Czego zabrakło do tego, aby podtrzymać serie pięciu spotkań bez porażki? [/color] 
-

Zawodnicy do Nowego Sącza pojechali z za dużym przekonaniem do własnych umiejętności i do tego, że ten mecz można wygrać bez walki. Analiza tego spotkania przez sztab i wszystkich zawodników pokazała, że gdy walczyliśmy to my prowadziliśmy grę, a gdy odpuszczaliśmy to rywale to wykorzystywali. Zabrakło też skuteczności, bo chyba właśnie w Nowym Sączu mieliśmy najwięcej stuprocentowych sytuacji. Później terminarz ułożył się tak, że spotykaliśmy się z zespołami z czuba tabeli, a od początku nam z nimi nie szło. Byliśmy blisko, jednak czegoś zawsze nam brakowało.

Który z zawodników najbardziej rozczarował pana w rundzie jesiennej? 

- Trzeba jasno powiedzieć, że nie było takiego gracza. Znałem wszystkich piłkarzy, więc wiedziałem czego mogę od nich oczekiwać. Najbardziej na plus zaskoczył Dariusz Gawęcki. Był on dla mnie zawodnikiem praktycznie anonimowym, a zrobił na mnie duże wrażenie - grał dobry, a przede wszystkich wyrównany futbol.

Nie szkoda było panu tego, że Maciej Kowalczyk praktycznie nie mógł występować?  

Cały epizod Maćka podczas mojej kadencji był mało pozytywny. Oczekiwania są duże, gdy do zespołu trafia człowiek, który w poprzednim sezonie został królem strzelców I ligi. Fakt był taki, że Kowalczyk przyszedł do nas ze starą kontuzją, za nim rozpoczął okres przygotowawczy to my byliśmy już dawno po. Jego wprowadzenie musiało skończyć się tak, jak skończyło. Jest to gracz o bardzo dużych umiejętnościach i najczęściej gdy grał to nasz zespół punktował, a to pokazuje, jak ważnym był ogniwem.

Najwięcej problemów pana zespół miał w obronie.
-

Nigdy nie pracowałem w drużynie, w której tracilibyśmy bramki po takich sytuacjach. Nie jestem zwolennikiem mówienia, że stracona bramka to są prezenty, które rozdajemy, jednak ilość błędów technicznych, indywidualnych była tak wysoka, że to nam najbardziej podcinało skrzydła. Najgorsze jest to, że gdy prezentowaliśmy dobry futbol to chwilę później dawaliśmy dojść do głosu rywalowi. To właśnie nad tym chciałem pracować - aby w najlepszych naszych momentach nie pozwolić naszemu przeciwnikowi rozwinąć skrzydeł. Zespół, który prowadziłem nie był najmocniejszy psychicznie, dlatego [color=#3e454c]każda strata gola kończyła się praktycznie przegranym meczem.

[/color]Gdy pracował pan we Flocie to na każdym kroku podkreślał pan, że zawodnicy są bardzo zdeterminowani do pracy. W Olimpii takich opinii pan już nie wygłaszał.

-[color=#3e454c] Nie wygłaszałem, ponieważ nie było to dla mnie tak nadzwyczajne, jak w Świnoujściu. Zawodnicy we Flocie na starcie darzyli mnie zaufaniem i wiedzieli, że jestem człowiekiem, który chce im pomóc. To był bardzo fajny zespół pod względem osobowościowym i mentalnym. Gdy odchodzę z Olimpii mam taki sam wniosek, jaki miałem, gdy dołączyłem do tego zespołu - że zawodnik 35 letni rywalizujący z 33 letnim nie może być ciągle w gazie, bo to w tym wieku jest niemożliwe, a takich graczy w Grudziądzu było paru.

Pana relacje z kibicami nie należały do najlepszych.[/color] 

- Tak naprawdę moje relacje z nimi były... żadne. Moja rola w klubie była bardzo trudna, bo przychodziłem po trenerze, który jest z Grudziądza. Wszyscy oczekiwali, że nagle wszystko będzie prezentować się jeszcze lepiej, a tu na dzień dobry porażka z Dolcanem. Wszyscy pamiętali dobry występ w pucharze Polski w poprzednim sezonie, a my odpadliśmy już w meczu z Miedzią. Mój wizerunek wśród fanów na pewno nie był najlepszy.

W mediach pojawiła się swojego czasu informacja o tym, że Widzew Łódź był zainteresowany pana osobą.  

- Do mnie dochodziły tylko plotki medialne. Żadnych spotkań i rozmów nie było. Uznaje zasadę, że jeśli pracuje w jakimś klubie to nie rozmawiam z nikim innym na temat ewentualnych przenosin.

Oprócz pracy trenerskiej jest pan też związany z programem "Biało-zielona przyszłość z LOTOSem".

- Mój kontrakt, który wygasał pod koniec poprzedniego roku został przedłużony o kolejny rok. Jestem konsultantem i do moich zadań należy sprawdzanie programu od strony merytorycznej, organizacyjnej. Pomagam ludziom w Lotosie podejmować takie, a nie inne decyzje. Projekt jest rozwojowy, ciągle otwierane są nowe ośrodki. Na tę chwilę mamy ich dziesięć, a jeszcze planujemy otworzyć trzy lub cztery. Najpiękniejsze jest to, że dzieci mają szansę na rozwijanie swoich umiejętności w swoich miejscowościach, a później mogą trafić do Gdańska.

Z Lechii Gdańsk odchodzi najprawdopodobniej Andrzej Kuchar. Jak wspomina pan relacje z jeszcze obecnym właścicielem gdańskiej[color=#3e454c]?

[/color]-[color=#3e454c] Na pewno były to bardzo dobre relacje. To on wraz z Błażejem Jenkiem, Maciejem Turnowieckim dali mi kiedyś szanse pracy w Lechii. Czasem jak zastanawiam się nad tamtą decyzją to jest pełen podziwu, że dali takiemu młodemu, niedoświadczonemu człowiekowi pracę na szczeblu ekstraklasy. Na pewno mogłem zebrać bardzo duży bagaż doświadczenia i przekonać się, że trzy lata pracy w jednym miejscu dają satysfakcje i jest to bardzo dobra strona trenerki. Ostatnio jednak poznałem również tę drugą gorszą stronę.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!  [/color]

Źródło artykułu: