Lider potwierdził klasę - relacja z meczu Górnik Łęczna - GKS Tychy

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Gospodarze udowodnili swoją wyższość, choć zmarnowali sporo świetnych sytuacji podbramkowych. Tyski zespół nie potrafił poważnie zagrozić rywalowi.

W tym artykule dowiesz się o:

Goście od początku skupili się na głębokiej defensywie i bronili się na własnej połowie. Górnik długo rozgrywał piłkę zanim udało mu się przedostać pod bramkę rywali. W 3. minucie po dośrodkowaniu Pawła Sasina przed szansą na strzelenie gola stanął Paweł Zawistowski, ale posłał futbolówkę nad poprzeczką.

Łęczyńska drużyna cały czas dominowała na murawie. Po upływie kwadransa gry pomylił się Marek Igaz i po lekkim uderzeniu Łukasza Zwolińskiego na linii bramkowej interweniował Damian Krajanowski. Chwilę później kolejną świetną sytuację zmarnował Zawistowski.

GKS Tychy odpowiedział tylko jednym celnym strzałem w I połowie. W 19. minucie Patrik Carnota z 20 metrów strzelił prosto w Sergiusza Prusaka, a ten nie miał najmniejszych problemów z interwencją.

29-letni Zawistowski prezentował się kiepsko, ale winy odkupił w 27. minucie, dając Górnikowi prowadzenie. Pomocnik kapitalnie strzelił z dystansu, piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Gospodarze kontynuowali dominację, lecz dobrze spisywał się Igaz.

Chcąc doprowadzić do remisu GKS był zmuszony po przerwie prowadzić bardziej otwartą grę. Najlepszą okazję do wyrównania miał Krzysztof Bizacki. Doświadczony zawodnik w sytuacji sam na sam z Prusakiem próbował go przelobować, ale golkiper nie dał się zaskoczyć.

Górnikowi udało się dobić przeciwnika w 72. minucie. Świetną akcję przeprowadził Grzegorz Bonin, podał na 5. metr, a Zwoliński musiał tylko dostawić nogę i podwyższył na 2:0, potwierdzając dominację gospodarzy.

W końcówce sędzia musiał przerwać grę, gdyż łęczyński kibice fetując zwycięstwo wrzucili race na murawę. Usunęli je strażacy, a odpowiedzialni za to zdarzenie opuścili stadion w asyście policji.

Po meczu powiedzieli:

Jan Żurek (trener GKS-u): Górnik Łęczna to drużyna z naprawdę dużym potencjałem i jego zwycięstwo jest jak najbardziej zasłużone. Piękna bramka trochę ustawiła to spotkanie, musieliśmy troszkę wyjść do przodu. Obawialiśmy się, że któraś z kontr może zakończyć się tak, jak się zakończyła. Chociaż przy stanie 0:1 mieliśmy dwie sytuacje, które mogły odmienić to spotkanie. Życzę jak najlepiej Górnikowi Łęczna w wiosennych meczach. Cały czas podkreślam, że to jest najlepszy kadrowo zespół w I lidze.

Jurij Szatałow (trener Górnika): Obawiałem się tego meczu. Oglądaliśmy trzy ostatnie spotkania GKS-u Tychy, w których grał bardzo zdyscyplinowaną piłkę. Swoim zawodnikom postawiłem za cel, żeby jak najszybciej zdobyć bramkę. W niektórych sytuacjach mogliśmy lepiej się zachować, bo zdobylibyśmy kolejne bramki i łatwiej byłoby dalej grać. Do 72. minuty trwaliśmy w napięciu i obawialiśmy się kontr ze strony przeciwnika.

Górnik Łęczna - GKS Tychy 2:0 (1:0) 1:0 - Zawistowski 27' 2:0 - Zwoliński 72' Składy: Górnik: Prusak - Sasin (68' Kozacuks), Szmatiuk, Kalkowski, Mraz - Bonin, Nowak, Bielak, Zawistowski (85' Nikitović), Szałachowski (71' Niedziela) - Zwoliński. GKS: Igaz - Krajanowski, Balul, Masternak, Chomiuk - Szczęsny (56' Bizacki), Zunić, Carnota (46' Gąsior), Dzięgielewski (67' Flis), Mączyński - Smółka. Żółte kartki: Kalkowski (Górnik) oraz Carnota (GKS). Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola). Widzów: 2000.

Źródło artykułu: