- To niemożliwe, że raz uznają bramkę naszym przeciwnikom, a nie uznają nam, raz zmieniają decyzję na naszą niekorzyść... To jest jakaś katastrofa - wyliczał tuż po meczu kontrowersje, które miały miejsce na rybnickim stadionie Mariusz Muszalik.
W 17. kolejce, gdy na Śląsk zawitali podopieczni Tomasza Kafarskiego sędzia znowu wywołał niemałe zamieszanie. Najpierw pokazał uzasadnioną czerwoną kartkę Kamilowi Kosteckiemu, by później wyrzucić z boiska Marcina Grolika. W końcówce spotkania zielono-czarni domagali się także podyktowania rzutu karnego za faul na Rafale Kurzawie, lecz w tej sytuacji sędzia Małyszek nie dopatrzył się przewinienia.
nowinyTV
- Powinien być przyznany rzut karny, który dla mnie był ewidentny. Było słychać, jak but uderza w but. Jak mamy ten mecz ocenić - pyta Muszalik, który odniósł się również do sytuacji, kiedy w polu karnym beniaminka padł Adam Cieśliński, a arbiter wskazał na wapno i ukarał Grolika czerwoną kartką.
- Pchnięcie było, sędzia miał prawo, by to zagwizdać, ale skoro wtedy miał do tego prawo, to nie rozumiem dlaczego nie zagwizdał przy sytuacji dla nas. To niewytłumaczalne. Czujemy się pokrzywdzeni po raz kolejny - mówię to oczywiście na gorąco, ale myślę, że odczucia wszystkich są takie same. Po publiczności widać, jak to się tu wszystko odbywa - dodaje doświadczony zawodnik ROW-u.
Zagadnienie z "jedenastką" dla Olimpii tłumaczył też sam sprawca. - W pierwszej lidze sędziowie są tak słabi, że nie wolno grać nawet ciało w ciało, co naprawdę jest niemożliwe.
- Sędzia powiedział mi, że niby odepchnąłem rywala ręką. Gdybym tak zrobił, to wypadłby z boiska. Trzeba zmienić sędziowanie, bo to co się dzieje to kpina. Ewidentnie jesteśmy tak kręceni przez sędziów od początku sezonu - kończy zdenerwowany Grolik.