Szymon Marciniak z Płocka na długo zapadnie w pamięci wrocławskich kibiców. Ci, jak i piłkarze i sztab szkoleniowy WKS-u po spotkaniu i w trakcie jego trwania, mieli do tego arbitra wiele zastrzeżeń. - W pierwszej połowie strzeliliśmy bramkę, spalonego nie było. Był karny, nie został odgwizdany - mówił Stanislav Levy.
Opiekun WKS-u chciał, ale nie mógł skrytykować Marciniaka. - Nie mam tak dużego kontraktu, żebym kogoś mógł krytykować, więc pozostawię pytanie o ocenę pracy sędziego bez komentarza - powiedział trener.
- Najgorsze jest to, jak każdy po meczu będzie analizował to, co sędzia zrobił, a nie skupiał się na tym, jak zespoły grały. Jeżeli sędzia jest bohaterem całego widowiska, to chyba nie do tego piłka zmierza. Najlepszy arbiter jest wtedy, gdy po zakończeniu spotkania nikt nie wymawia jego nazwiska, a zawodnicy nawet nie wiedzą kto prowadził mecz. Nie chcę jednak oceniać pracy arbitra. Wydaje mi się, że w tej sytuacji walka była z obu stron - wyjaśniał po zakończeniu potyczki Adam Kokoszka, którego sędzia wyrzucił z boiska z czerwoną kartką, a po jego przewinieniu odgwizdał rzut karny.
Śląsk Wrocław zremisował 1:1 z Koroną Kielce. Szymon Marciniak odgwizdał dwa rzuty karne, pokazał jedną czerwoną kartkę i nie uznał prawidłowo zdobytego gola.