Śląsk wrócił z zaświatów - relacja z meczu Śląsk Wrocław - Podbeskidzie Bielsko-Biała

Śląsk Wrocław pewnie pokonał Podbeskidzie Bielsko-Biała chociaż po pierwszej połowie nic nie wskazywało na tak wysoki wynik. Mecz niestety oglądała tylko garstka widzów.

We Wrocławiu zmierzyły się zespoły będące w ogromnym kryzysie. Śląsk w ostatnich pięciu kolejkach doznał czterech porażek i przed czwartkowym meczem od strefy spadkowej dzieliły go już tylko trzy punkty. Podbeskidzie było w jeszcze gorszej sytuacji. W tym sezonie wygrało tylko jeden pojedynek i zamykało ligową tabelę. Obie ekipy liczyły, że na Stadionie Miejskim się w końcu przełamią.

Ponieważ oba zespoły były nastawione ofensywnie, od początku pod bramkami działo się wiele i mecz mógł się pod tym względem podobać. Kiedy w piątej minucie w sytuacji sam na sam z Marianem Kelemenem Anton Sloboda padł na murawę, serca kibiców Śląska musiały mocniej zabić. Arbiter nie dopatrzył się jednak przewinienia bramkarza gospodarzy, a za próbę wymuszenia faulu ukarał zawodnika gości żółtą kartką.

Siedem minut później umiejętności Kelemena sprawdził Mariusz Pawelec. Obrońca Śląska tak wybijał piłkę głową, że tylko refleks słowackiego bramkarza uchronił gospodarzy przed stratą gola.

Akcje Śląska były bardziej kombinacyjne, ale też wolniejsze i goście bez problemu je rozbijali. Znacznie groźniejsze były uderzenia wrocławian z dystansu. Zwłaszcza Tomasza Hołoty, a przede wszystkim Sylwestra Patejuka z 25 minuty, kiedy Richard Zajac z trudem wybił piłkę na róg.

Impetu zespołom wystarczyło na pół godziny. Później goście cofnęli się pod własne pole karne i szukali szans w kontratakach. Śląsk miał inicjatywę, ale nic z tego nie wynikało. Akcje wrocławian ograniczały się do kopania piłki w kierunku Marco Paixao w nadziei, że Portugalczyk sam coś zdziała.

Druga połowa powinna się zacząć dla Śląska golem. W 50. minucie w ogromnym zamieszaniu w polu karnym gości piłka trafiła do ustawionego na piątym metrze Paixao. Napastnik gospodarzy zamiast spokojnie przymierzyć, uderzył ile sił w nodze i trafił w Zajaca.

Co nie udało się Paixao, udało się pięć minut później Sebino Plaku. Lewą stroną przedarł się Dudu Paraiba i mocno wstrzelił piłkę w pole karne, gdzie mimo asysty dwóch obrońców Albańczyk zdołał wepchnąć futbolówkę do bramki.

Goście po stracie gola zaatakowali i przesunęli większą ilość graczy do przodu. Na to jednak czekał Śląsk, który miał więcej miejsca do przeprowadzania swoich akcji i szybko przełożyło się to na kolejne gole.

W 62. minucie w sytuacji sam na sam po fantastycznym podaniu Dudu znalazł się Paixao i technicznym strzałem zdobył drugiego gola. Minęło 120 sekund i było już 3:0. Po kombinacyjnej akcji i podaniu piętą Paixao, Patejuk stanął sam przed bramkarzem gości i mocnym strzałem nie dał mu szans.

W tym momencie było praktycznie po meczu. Piłkarze Podbeskidzia mieli wyraźnie już dosyć gry, a rozpędzony Śląsk atakował dalej. Skończyło się na jeszcze jednym golu Patejuka oraz w samej końcówce spotkania dwóch okazjach dla gości. Dariusz Kołodziej z rzutu wolnego z ponad 30 metrów tak potężnie uderzył, że Kelemen nie mógł utrzymać piłki w rękach, która po poprzeczce wyszła na rzut rożny.

Po meczu powiedzieli:

Leszek Ojrzyński (trener Podbeskidzia Bielsko-Biała): Ciężko cokolwiek mówić, po przegranym 0:4 meczu. Drugi raz w pracy mi się to przydarzyło. To może wydać się śmieszne, ale uważam, że nie powinniśmy przegrać. Według mnie na początku meczu należała się czerwona kartka dla bramkarza gospodarzy. Mieliśmy później swoje sytuacje, ale ich nie wykorzystaliśmy.

- Uczulaliśmy zawodników, że lewa strona Śląska bardzo dobrze funkcjonuje i właśnie po akcji z tej strony straciliśmy pierwszego gola. Później według mnie Grodzicki powinien dostać drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę. Zamiast tego straciliśmy drugą i trzecią bramkę. Moim zdaniem jeszcze jeden zawodnik gospodarzy powinien przed czasem opuścić boisko za nieprzepisowe zagrania. Przy czwartej bramce byłem blisko sędziego technicznego, który sygnalizował wcześniej faul zawodnika gospodarzy. Wszystko było dzisiaj przeciwko nam. Nie udało nam się nawet zdobyć honorowej bramki. Nie poddajemy się jednak. Tak się składa, że kolejny mecz będzie nam sędziował ten sam sędzia. Mam nadzieję, że nie popełni takich błędów ponownie.

Stanislav Levy (trener Śląska Wrocław): W pierwszej połowie było widać nerwowość w poczynaniach mojej drużyny. Ostatnie wyniki sprawiły, że graliśmy dzisiaj pod dużą presją. Po pierwszej bramce ciężar spadł nam z serca. Musimy teraz zabrać szybko siły i dalej mocno pracować, bo za dwa dni gramy spotkanie w Gdańsku i tam czeka nas jeszcze trudniejszy mecz. Trudno mi ocenić sytuację z Kelemenem z początku meczu. Z ławki niewiele było widać. Sędzia podjął taką decyzję i nie ma już po co do tego wracać. Nawet jeżeli się pomylił, to takie sytuacje się zdarzają. W spotkaniu z Zawiszą sędzia nie widział spalonego i przegraliśmy.

Śląsk Wrocław - Podbeskidzie bielsko-Biała 4:0 (0:0)
1:0 - Sebino Plaku 55'
2:0 - Marco Paixao 63'
3:0 - Sylwester Patejuk 64'
4:0 - Sylwester Patejuk 74'

Składy:

Śląsk Wrocław: Marian Kelemen - Mariusz Pawelec, Rafał Grodzicki, Adam Kokoszka, Dudu Paraiba, Tomasz Hołota, Dalibor Stevanović, Sylwester Patejuk (90' Krzysztof Ostrowski), Mateusz Cetnarski, Sebino Plaku (86' Marcin Przybylski), Marco Paixao (82' Jakub Więzik).

Podbeskidzie Bielsko-Biała: Richard Zajac - Marek Sokołowski, Bartłomiej Konieczny, Dariusz Pietrasiak, Błażej Telichowski, Dariusz Łatka, Anton Sloboda, Piotr Malinowski (71' Dariusz Kołodziej), Fabian Pawela, Frank Adu Kwame (59' Aleksander Jagiełło), Sebastian Bartlewski (46' Marcin Wodecki).

Żółte kartki: Anton Sloboda, Błażej Telichowski (Podbeskidzie Bielsko-Biała) oraz Rafał Grodzicki (Śląsk Wrocław).

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).

Widzów: 5156.

Źródło artykułu: