Derby jak to derby, rządzą się swoimi prawami. Stal Stalowa Wola była liderem, nie przegrała jeszcze u siebie, a Siarka Tarnobrzeg mimo ogromnego potencjału kadrowego zajmowała miejsce w środkowej części tabeli i nie wygrała na obcym boisku. Wszystko jednak zmienił sobotni mecz, który zakończył się wygraną Siarkowców. Spotkanie nie stało na najwyższym poziomie. - Spodziewaliśmy lepszej gry Stali. Może za duża pompa poszła na te derby. Sam nie wiedziałem, że to aż takie wydarzenie w tym regionie. Każdy u nas chodził napompowany. Wygraliśmy zasłużenie, choć mecz był generalnie słaby. Ale trzeba też podkreślić, że boisko w Stalowej Woli było fatalne. Najgorsze w II lidze. Dramat. Chciałbym żebyśmy w końcu odpalili. Wszystko leży w naszych nogach. Mamy nowy zespół i potrzeba trochę czasu, żebyśmy zaczęli grać lepszą piłkę. W poprzednich spotkaniach byliśmy drużyną dominującą, ale brakowało szczęścia. Od razu nie da się grać dobrze. Trzeba trochę odczekać. Może po takiej wygranej, niewątpliwie bardzo ważnej pójdziemy do przodu - stwierdził po zawodach napastnik Siarki Daniel Koczon.
Nieco innego zdania był opiekun gości z Tarnobrzeg, Tomasz Tułacz. - Myślę że mecz mógł się podobać kibicom, bo oba zespoły zostawiły sporo serducha i zdrowia. I myślę że przy tym co spotkało nas w tym tygodniu to zwycięstwo jest szalenie ważne. Kilku zawodników grało na środkach przeciwbólowych, kilku w ogóle nie mamy. Taki Artur Melon nawet piłki nie wybijał, ale stanął na wysokości zadania. Chcę podkreślić postawę przeciwnika, przyszło nam to zwycięstwo bardzo trudno, po heroicznym boju. Myślę, że powoli będziemy starali się tego pecha przegonić z naszego zespołu. Zaprezentowaliśmy ogromną wolę walki i determinację, szkoda że nie wykorzystaliśmy do przerwy sytuacji stuprocentowej Daniela Koczona, ale jestem zadowolony z wyniku. Przykro mi tylko, że nie mogli obejrzeć tego meczu nasi kibice i to jest dla nas bolesne. Oglądałem derby w Tarnobrzegu i tysiąc osób ze Stalowej Woli mogło się cieszyć i oglądać mecz, a nasi teraz niestety nie, a mecze są dla kibiców i tak powinno być. Gratuluję swojej drużynie postawy - stwierdził szkoleniowiec Siarkowców.
Emocje w derbach tak naprawdę sięgnęły zenitu dopiero po końcowym gwizdku arbitra. Piłkarze z Tarnobrzega cieszyli się na murawie, a po chwili doszło do szamotaniny między zawodnikami obu ekip. Stalowcy twierdzą, że gracze Siarki zareagowali dość wulgarnie na okrzyki kibiców ze Stalowej Woli. Sami zainteresowani widzą sprawę zupełnie inaczej. - Po zakończeniu meczu to już była trochę przesada. Tak nie powinno się stać. Trzeba umieć przegrywać. Nie chcieliśmy nikogo prowokować. Może za bardzo piłkarze i kibice Stali wzięli sobie to do serca. Trzeba też zrozumieć chłopaków i mecz. To była duża ranga. Szkoda, że nie było naszych kibiców, bo pewnie cieszylibyśmy się z nimi - dodał Koczon.
W podobnym tonie wypowiadał się także i trener Tułacz: - Gdyby nie było emocji, to wszyscy by usnęli, rozumiem Pawła, zdarzyło się, jesteśmy nadal serdecznymi przyjaciółmi, myślę że trener Wtorek robi swoją robotę w Stalowej Woli, taka jest piłka, że się i wygrywa i przegrywa i trzeba czasem porażkę umieć przyjąć. Ja jestem takim trenerem, który analizuje i oglądałem ostatnie derby w Tarnobrzegu i drużyna ze Stalowej Woli cieszyła się na boisku, przybijała piątki ze swoimi kibicami, nasi piłkarze leżeli i nikt nie robił z tego tragedii i nie było powodów do nerwowych sytuacji. Gdy zauważyłem teraz jak wygląda sytuacja to zawodnicy zeszli do szatni, rozumiem gospodarzy, że ciężko to przyjąć po tak wyrównanym meczu, ale taki jest sport. Uważam że nie zachowywaliśmy się jakoś karygodnie czy źle, piłkarze cieszyli się, a że źle to zostało przyjęte przez kibiców drużyny gospodarzy, no trudno. To są derby, to są emocje, to nie jest teatr. Oby tych emocji było jak najwięcej, ale pozytywnych.
Przełamanie Siarki i emocje dopiero po meczu
Siarka Tarnobrzeg w derbowym pojedynku pokonała w Stalowej Woli miejscową Stal 1:0. Ekipa z Tarnobrzega przełamała dzięki temu niemoc wyjazdową.