Gospodarze dyktowali warunki gry przez większość meczu, ale pozwolili Sandecji Nowy Sącz dojść do głosu. Skończyło się jednak happy endem, gdyż w ostatnich minutach wzorcowo skarcili rywali za zbytnie postawienie na ofensywę. - Trzeba było załatwić to wcześniej, bo pod koniec było trochę nerwówki na boisku. To, co zrobił Zwolak (Łukasz Zwoliński - przyp. red.) przy sytuacji w 86. minucie to nadaje się do piłkarskich jaj. Chwała mu, że później strzelił - znaczy, że ma charakter. Dobrze, iż wygraliśmy, bo ciążyła na nas presja. Nie jesteśmy zespołem, który swoją grą zasługiwałby na jeden punkt po trzech kolejkach - analizuje Veljko Nikitović.
Górnik Łęczna wciąż musi pracować nad komunikacją na boisku i zgraniem. W środę debiut w zielono-czarnych barwach zanotował Paweł Zawistowski. Wysokie zwycięstwo powinno dodać drużynie animuszu. - Przede wszystkim to jest nowy zespół i nowy trener, więc trzeba przystosować się do tego wszystkiego. Fajnie, że mieliśmy tę 10-dniową przerwę. Zgrywamy się i będzie coraz lepiej. Wiadomo, że Paweł Zawistowski to zawodnik z ekstraklasy, ale dopiero dzień przed meczem odbył z nami pierwszy trening. Potrzebujemy czasu. Mam nadzieję, że będziemy zespołem groźnym dla każdego - uważa kapitan I-ligowca z Lubelszczyzny.
Pomimo przełamania złej passy łęcznianie nie zamierzają spocząć na laurach. Tuż po środowym spotkaniu już myślami byli przy niedzielnym starciu z Okocimskim Brzesko. - Teraz nie ma świętowania. Szykujemy się na mecz z Okocimskim. Trzeba wygrać w Brzesku - podkreśla Nikitović.