Na oficjalnej stronie internetowej Sandecji próżno szukać konkretnego wyjaśnienia powodów odejścia szkoleniowca. "Drugi trener drużyny seniorów Marian Tajduś odchodzi z klubu. Kończąca się umowa nie została przedłużona. Dziękujemy Panu Marianowi za dotychczasową pracę na rzecz MKS Sandecja" - głosi komunikat.
Sprawa jest o tyle dziwna, bo nic nie wskazywało na tak nagłe rozstanie. Marian Tajduś całą poprzednią rundę był asystentem I trenera i nie inaczej było podczas przygotowań do nowego sezonu, oraz podczas dwóch pierwszych meczów ligowych. Na inaugurację zasiadł nawet na ławce trenerskiej jako głównodowodzący, bo Mirosław Hajdo musiał odpokutować karę 2 meczów dyskwalifikacji, nałożoną jeszcze w poprzednim sezonie. Dlaczego zatem trener Tajduś po wtorkowym treningu spakował się, zdał sprzęt i pożegnał się z klubem?
- Głównym powodem mojego odejścia było niewypłacenie zaległości finansowych, sięgających czterech miesięcy. Drugim powodem brak podpisu prezesa Andrzeja Danka na umowie, która miała obowiązywać od pierwszego lipca. W związku z tym w lipcu pracowałem praktycznie za darmo. Co zrobić? Pozostał tylko żal. Sandecję i jej kibiców da się lubić, ale niestety nie wszystkich to dotyczy - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl doświadczony szkoleniowiec.
Środowy trening małopolskich pierwszoligowców odbył się już bez pochodzącego z Tymbarku Tajdusia, który jak powiedział, tak zrobił. Mirosław Hajdo nie ukrywał niezadowolenia z takiego obrotu spraw.
- Mnie i całą drużynę bardzo boli to jak Marian został potraktowany. Mam nadzieję, że ta sprawa zostanie jak najszybciej wyprostowana, bo każdemu należy się szacunek. Cała drużyna chce jego powrotu i mam nadzieję, że to nastąpi - stwierdził pierwszy trener sądeckiego zespołu. - Temat Sandecji jest w tej chwili nieaktualny. Mam teraz czas na odpoczynek, a być może w trakcie sezonu znajdzie się klub, który poprowadzę - ucina wszelkie spekulacje Tajduś.