Paweł Janas (PGE GKS): Mogę być z występu mojego zespołu zadowolony, w końcu w tym sezonie ligowym nikt jeszcze w Wodzisławiu nie wygrał. Z meczu na mecz poprawiamy skuteczność i widać to było także w przypadku Costly'ego - miał pięć sytuacji, z których zdobył dwa gole.
Janusz Białek (Odra): Zagraliśmy słaby mecz. Nie mogę powiedzieć, że nic nam nie wychodziło, ale z pewnością niewiele. Po stracie pierwszego gola nie mieliśmy pomysłu na grę, czego efektem był brak sytuacji pod bramką gości.
Carlo Costly (PGE GKS): Cieszę się z pierwszych bramek w sezonie. W końcu się przełamałem i mam nadzieję, że tak już zostanie do końca rozgrywek. Co prawda miałem kilka dogodnych okazji, ale ważne, że połowę z tego wykorzystałem. Czuję się bardzo dobrze, forma przyszła na czas. Właśnie otrzymałem kolejne powołanie do reprezentacji i mam nadzieję, że najbliższy mecz w barwach narodowych zakończę z takim samym dorobkiem jak ten w Wodzisławiu Śląskim.
Dawid Nowak (PGE GKS): To nasze drugie zwycięstwo z rzędu. Mam nadzieję, że ta passa potrwa dłużej, zwłaszcza że najbliższe dwa mecze ligowe gramy u siebie. Czuję, że jesteśmy na fali. Cieszymy się też z tego, że przerwaliśmy dobrą serię domowych zwycięstw Odry. W końcu pokonali tu Legię oraz rozbili w derbach Ruch oraz Polonię. Przełamanie Costly'ego dobrze nam wróży. W tym spotkaniu miał więcej okazji, ale dobrze, że wykorzystał część z nich. Przy asyście przyznam, iż moim zamiarem był strzał na bramkę, a nie podanie. Nie ważne jednak kto strzela, ważne, że drużyna zwycięża. Powoli dochodzę do siebie po kontuzji, choć przyznam, że miałem chwile słabości. W pierwszej odsłonie kilka razy mnie zatkało. Później wróciłem jednak na właściwe tory i było już coraz lepiej. We wcześniejszych meczach brakowało nam sytuacji i dlatego nasza gra nie była najlepsza.
Damian Seweryn (Odra Wodzisław): Można powiedzieć, że mecz nie stał na wysokim poziomie. Naszą drużynę dopadł tzw. "przeplataniec", czyli jak w kalejdoskopie - raz wygrana, raz przegrana. To nie wróży dobrze. Przed meczem mieliśmy szansę, aby zbliżyć się do ligowej czołówki. Boisko zweryfikowało nasze zamiary. Bełchatów grał bardzo uważnie, poza tym odstawaliśmy fizycznie i taktycznie. Z mojej strony wynika to chyba z przemęczenia. W tygodniu rozegrałem całe spotkanie w Pucharze Polski. Do domu wróciliśmy dopiero w czwartek rano. Dałem z siebie tyle, ile mogłem. Wiem, że jeden strzał na bramkę to za mało, sam od siebie wymagam więcej. Nie mieliśmy jednak pomysłu na sforsowanie obrony GKS. Trener Ulatowski był na trybunach? U nas to mogę mu polecić Adama Stachowiaka, który mimo że przepuścił dwie bramki, to był naszym najlepszym piłkarzem. Zresztą jest nim już od zeszłego sezonu.
Adam Stachowiak (Odra Wodzisław): Z czego tu się cieszyć, jeśli przepuszcza się dwie bramki i przegrywa mecz? Co prawda nie do końca ponoszę winę, ale czuję się współodpowiedzialny. Nie udało nam się podtrzymać świetnej domowej passy i punktów trzeba będzie szukać w kolejnych spotkaniach. Zabrakło nam determinacji oraz koncentracji. Zresztą swój dzień miał Carlo Costly i tego popołudnia był nie do zatrzymania, podobnie jak Dawid Nowak. Bełchatów jest coraz silniejszy i przekonaliśmy się o tym na własnej skórze. Dotychczas była to najlepiej zorganizowana drużyna, która w tym sezonie zjawiła się w Wodzisławiu Śląskim.