Kamil Kołsut: Eurodegradacja

Niepokojące wieści z siedziby UEFA nawiedzały nas już od dłuższego czasu, jednych przyprawiając o drżenie serca, innym z kolei dając bezpodstawną nadzieję. Wreszcie decyzja została podjęta - od 2016 roku w mistrzostwach Europy udział brać będą 24 zespoły. Europejski futbol reprezentacyjny otrzymał tym samym potężny cios nożem sprężynowym. Konał, wyginając się w przeraźliwych konwulsjach, będzie jeszcze przez kilka lat. Najdalej za pół dekady wykrwawi się jednak definitywnie. Gratulacje Michael. Zabiłeś mistrzostwa Europy.

W tym artykule dowiesz się o:

- Turnieje nie stracą na poziomie - mówi Beckenbauer. Kpina. Już nawet grono 16-drużynowe wydaje się nad miarę rozdęte. No bo w jaki sposób do elity w czasie austriacko-szwajcarskiej imprezy zdołały przedrzeć się zespoły tak mierne jak Grecja, Polska, Francja czy Czechy? Owszem, biało-czerwoni w kwalifikacjach okazali się lepsi od Portugalii, podopieczni Otto Rehhagela startowali do turnieju jako obrońcy trofeum, a dwie pozostałe nacje od lat zdają się należeć do ścisłej światowej czołówki. Nie zmienia to jednak faktu, że ich obecność znacznie zaniżyła poziom decydującej rozgrywki, a oglądanie spotkań z udziałem wymienionych ekip do przyjemnych nie należało.

Europejski czempionat jak dotąd cieszył się opinią turnieju stojącego na poziomie znacznie wyższym aniżeli mistrzostwa świata, gdzie regularnie dane jest nam oglądać popisy przedstawicieli niższych piłkarskich kultur z Azji (Arabia Saudyjska, Iran), Afryki (Angola, Togo, Tunezja) czy Ameryki Południowej (Wenezuela, Paragwaj). Teraz los mundialu podzieli EURO, a do elity na stałe dołączą potęgi na miarę Finlandii, Irlandii Północnej czy Izraela. Promocja na imprezę, w której startuje co drugi europejski kraj, przestanie być nobilitacją, a dla średniaków pokroju biało-czerwonych będzie nie świętem, lecz codziennością.

Do minimum spadnie znacznie spotkań kwalifikacyjnych, a pewni swego faworyci słusznie zaczną je lekceważyć, bo ryzyko braku udziału w turnieju finałowym spadnie do minimum. Podrzędne rozgrywki stracą także aprobatę kibiców, a największe kluby zyskają kolejne argumenty mające na celu uniemożliwienie największym gwiazdom występów w narodowych barwach. Wszak nawet bez nich możni Starego Kontynentu nie powinni mieć większych problemów z przedarciem się przez maksymalnie uproszczone eliminacyjne sito! Decyzja ponoć już zapadła, ale na naprawę błędów nigdy nie jest za późno. Trzeba się jednak spieszyć, bo pacjent ledwo zipie.

Komentarze (0)