W sobotę piłkarze z Drogi Dębińskiej triumfowali aż 3:0, co było pewnym zaskoczeniem, bo trzy dni wcześniej ulegli temu samemu rywalowi 1:4 w Pucharze Polski. - W Sosnowcu wynik zamazał obraz gry, bo wtedy byliśmy co najmniej równorzędnym, jeśli nie lepszym zespołem niż gospodarze. Strzeliliśmy niestety tylko jednego gola, mieliśmy też pecha, bo rzut karny dla Zagłębia był naciągany. Wyciągnęliśmy jednak wnioski z tej potyczki i zdecydowanie poprawiliśmy skuteczność. Efekty były świetne. W starciu ligowym zdobyliśmy ładne bramki: jedną z kontry, a dwie pozostałe po ładnych uderzeniach. Tylko się cieszyć - ocenił Grzegorz Rasiak.
Przewaga zielonych była porażająca. Goście nie istnieli na boisku, a sytuacji strzeleckich stworzyli bardzo niewiele. - Od pierwszego gwizdka sędziego nastawienie było jasne. Chcieliśmy wykorzystać atut własnego boiska, zwłaszcza że przez ostatnie pół roku Warta nie potrafiła wygrać meczu. Myślę, że w sobotę wszyscy zasłużyli na słowa pochwały. Każdy dobrze wywiązał się ze swoich obowiązków. Fajnie, że tak wyszło, bo kibice na trybunach nie mieli lekko przy tej temperaturze. Trzeba więc było dla nich powalczyć - dodał doświadczony napastnik.
Mimo zwycięstwa aż 3:0, żadnego z goli nie zdobył Rasiak. To dość zaskakujące, ale też paradoksalnie pozytywne, bo już pojawiały się głosy, że gra poznaniaków będzie zależna wyłącznie od 34-latka. Tymczasem okazało się, że potencjał ofensywny jest dużo większy. - Na to można różnie patrzeć. Gdy uwaga przeciwnika skupia się na mnie, to inni zawodnicy mają więcej swobody. Ja jednak zawsze będę obecny w polu karnym i też chcę trafiać do siatki. We wcześniejszych pojedynkach mi się to udawało. W sobotę akurat nie, lecz najważniejsze są trzy punkty. Bardzo nam na nich zależało, bo po porażce w Pucharze Polski czuliśmy sportową złość - stwierdził Rasiak.
W sobotę w grze Warty widać było ogromną pewność siebie, co również budziło zaskoczenie po tak nieudanej wyprawie do Sosnowca. - Zdajemy sobie sprawę jak ważne są rozgrywki ligowe. Spada aż dziesięć drużyn, osiem się utrzymuje, a tylko dwie awansują. Byliśmy niesamowicie skoncentrowani i chcieliśmy zaatakować od pierwszych minut. Ważne też było szybkie zdobycie gola. W tych warunkach atmosferycznych objęcie prowadzenia bardzo ułatwiało kontrolowanie wydarzeń na murawie - zaznaczył.
Czy ekipę z Drogi Dębińskiej stać na rychły powrót do I ligi? - Za nami dopiero premierowa kolejka, ale gdybym nie wierzył w awans, nie podpisałbym tu kontraktu - zakończył Rasiak.