Ostatni sezon nie był dla Mario Gomeza udany, ponieważ pełnił tylko rolę rezerwowego po tym, jak przegrał rywalizację z Mario Mandzukiciem. Do zmiany barw klubowych rosłego napastnika skłoniły jednak dopiero przybycie Josepa Guardioli, który preferuje inny styl gry niż "Super Mario", oraz zapowiedzi sprowadzenia Roberta Lewandowskiego, który byłby kolejnym groźnym konkurentem do gry w wyjściowej "11".
Polak ostatecznie w tym roku nie trafi jeszcze do Bayernu Monachium, ale Gomez nie zmienił już zdania i zdecydował się na transfer. - Odniosłem wrażenie, że działacze nie byliby nieszczęśliwi, gdybym odszedł. Nie chciałem być tylko zawodnikiem tolerowanym, ale takim, z którego obecności klub się cieszy i którą docenia - tłumaczy 28-latek.
- Chęć włodarzy Bayernu, by sprowadzić Lewandowskiego, stawała się coraz, coraz bardziej intensywna i dostrzegłem to nie tylko ja. W trakcie rundy rewanżowej stało się jasne, że wszyscy chcą, aby Polak przybył do Monachium już tego lata. Ciągłe spekulacje na temat Lewandowskiego mnie wkurzały - przyznaje nowy nabytek Fiorentiny. - Nie byłem przygotowany na to, żeby odpowiadać na dwa miliony pytań o Lewandowskim. To denerwowało także pozostałych napastników, zwłaszcza że wszyscy mieliśmy przed sobą wielkie cele sportowe do zrealizowania - narzeka Niemiec.
Co jeszcze nie podobało się Gomezowi? - Napastnicy występujący do tej pory w Bayernie nie otrzymali wsparcia ze strony klubu. W związku z chęcią pozyskania Lewandowskiego powiedziano nam tylko, że nie ma powodów do dramatyzowania - zdradza "Super Mario".