Mało kto po pierwszych kilkunastu minutach piątkowego spotkania spodziewał się, że reprezentacja Polski nie odniesie zwycięstwa w starciu z Mołdawią. Polacy bardzo dobrze grali jednak tylko do 37. minuty. Potem stało się coś, czego sami zawodnicy nie potrafią wyjaśnić. - Szczerze, to teraz na świeżo nie chcę oceniać niczego, bo to nie miejsce i pora. Niestety, mogę po raz kolejny powiedzieć wyświechtane powiedzenia takie jak niewykorzystane sytuacje się mszczą czy taka właśnie jest piłka nożna. To zdaje się potwierdzać. Nie wiem co mam dodać - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Artur Boruc.
Bramkarz reprezentacji Polski nie miał też większych zastrzeżeń do postawy defensywy drużyny Waldemara Fornalika. - Błędy zdarzają się w meczach. Myślę, że w tym spotkaniu z tyłu zagraliśmy całkiem solidnie i nie ma co się doszukiwać jakichś większych ofiar - zaznaczył.
Golkiper Southampton przyznał także, że biało-czerwoni w drugiej połowie na boisku nie wyglądali już tak dobrze, jak w pierwszej części potyczki. - Postawa Mołdawii w drugiej połowie była zupełnie inna. Ciągle grali z kontrataku. Ja mimo wszystko nie uważam, żebyśmy mieli splątane nogi. Pokazaliśmy to w pierwszej połowie, stworzyliśmy kilka okazji. Mołdawia po prostu w drugiej połowie zagrała troszeczkę lepiej i tyle - skomentował.
Remisując z Mołdawią Polacy praktycznie stracili szanse na awans do brazylijskiego mundialu. - Jeśli jest możliwość matematyczna, więc absolutnie jak najbardziej też teoretyczna - stwierdził jednak Boruc.
Czy po fatalnym wyniku piątkowego spotkania czas tej kadry dobiegł już końca? - Naprawdę nie mam pojęcia. To chyba nie do mnie pytanie tylko raczej do sztabu szkoleniowego - podsumował Artur Boruc.
Z Kiszyniowa dla portalu SportoweFakty.pl,
Artur Długosz