Aby wywalczyć awans na zaplecze ekstraklasy Pelikan Łowicz musi nie tylko wygrywać mecze jakie pozostały mu do końca sezonu, ale również liczyć na potknięcia liderów. Biało-zieloni w piątek nie zdołali jednak zrealizować nawet pierwszego z założeń.
Mecz toczony był w trudnych warunkach. Przez cały czas padał deszcz. Piłkarze ślizgali się na murawie, a piłka często dostawała przyspieszenia i było trudniej ją opanować. Początek spotkania polegał na wzajemnym badaniu się zespołów i wywalczeniu przewagi w środkowej strefie boiska.
Lepiej z tym radzili sobie gospodarze. Pelikan grał składnie i przeprowadzał przemyślane akcje. Biało-zieloni często korzystali z długich piłek, ale nie były to zagrania "na pamięć". To puławianie grali chaotycznie, a w ich akcjach było sporo przypadku.
Z czasem Pelikan zaczął stwarzać groźne sytuacje. Jednak albo dobrze spisywali się defensorzy, jak Marek Nowak, gdy w ostatniej chwili uprzedził Kamila Jackiewicza, albo gospodarze uderzali niecelnie, jak Rafał Kujawa z sześciu metrów. Najbliższy szczęścia w zespole gospodarzy w pierwszej odsłonie meczu był Taras Maksymow, ale strzał Ukraińca o centymetry minął bramkę.
Trzy minuty po tej szansie łowiczan to goście objęli prowadzenie. Lewą stroną z dziecinną łatwością przedarł się Szymon Martuś. Przy linii końcowej ograł jeszcze Macieja Wyszogrodzkiego, a potem strzałem z bardzo ostrego kąta zaskoczył Mariusza Różalskiego.
Po przerwie gra się wyrównała. Pelikan już nie przeważał i to goście zaczynali stwarzać sobie okazje, w których mogli pogrążyć gospodarzy. Fatalną indolencją strzelecką "popisał się", na półgodziny przed końcem meczu Patryk Bojańczyk. Po płaskim zagraniu z lewej strony z piłką minął się Nazar Penkowec, ale napastnik gospodarzy nie zdołał trafić do pustej bramki.
Po chwili futbolówkę w środku pola fatalnie stracił Mariusz Solecki. Szymon Martuś miał przed sobą już tylko golkipera, ale uderzył obok bramki. W końcówce spotkania gospodarze rzucili się do szaleńczych, ale chaotycznych ataków. Znów zawiódł Bojańczyk, który w sytuacji sam na sam zamiast strzelać, próbował mijać bramkarza i łatwo stracił futbolówkę na rzecz powracających defensorów.
W doliczonym czasie gry piłkę w pole karne z rzutu wolnego posłał Michał Adamczyk. Nabiegało na nią trzech zawodników gospodarzy, ale żaden nie zdołał jej sięgnąć. Futbolówka odbiła się od ziemi i poszybowała tuż nad poprzeczką.
Gdy widzowie już powoli opuszczali stadion, indywidualny rajd lewą stroną przeprowadził Rafał Kujawa. Napastnik gospodarzy ograł obrońcę i podał do Tarasa Maksymowa, który bez trudu skierował piłkę do pustej bramki. Sędzia nie pozwolił już nawet na wznowienie gry i zakończył spotkania.
Trenerzy o meczu:
Jacek Magnuszewski (Wisła Puławy):
Trudno zebrać myśli i powiedzieć coś sensownego, kiedy w ostatniej akcji meczu traci się bramkę na wagę zwycięstwa. Przeprowadziłem już w szatni bardzo ciężką rozmowę z zespołem. Jednak to jest tak, że w meczu ze Zniczem to my mieliśmy szczęście i wyrównaliśmy w końcówce spotkania. Teraz gola straciliśmy, to wszystko się wyrównuje. Uważam, że w przekroju całego spotkania zasłużyliśmy na zwycięstwo. Co prawda to Pelikan posiadał piłkę, ale my się rozważnie broniliśmy i graliśmy z kontrataku. Mieliśmy swoje szanse. Mam ogromne pretensje do zespołu za to, że nie potrafił utrzymać tej przewagi do końca. Głowy mamy teraz spuszczone i zapewne przez najbliższe dni będziemy mieli, ale podniesiemy się niedługo i gramy dalej.
Grzegorz Wesołowski (Pelikan Łowicz): Też jestem tego samego zdania co trener gości, że trzeba grać dalej. Po dobrej pierwszej połowie w naszym wykonaniu przegrywaliśmy. To jest tak, że wynik determinuje grę. Przegrywając trzeba się dwa razy więcej natrudzić i dwa razy więcej nabiegać. Chwała należy się chłopakom za to, że walczyli do końca. My wciąż gramy o awans. Zapewniam, że w tej lidze padną jeszcze takie wyniki, o których się filozofom nie śniło.
Pelikan Łowicz - Wisła Puławy 1:1 (0:1)
0:1 - Martuś 39'
1:1 - Maksymow 90+4'
Pelikan: Różalski - Wyszogrodzki, Dremluk, Ceglarz, Adamczyk - Kopeć (46' Kosiorek) (55' Bojańczyk), Maksymow, Pomianowski (84' Trakul), Jackiewicz (66' Mycka) - Solecki, Kujawa.
Wisła: Penkowec - Orzędowski, Budzyński, Jakubiec, Kwiatkowski - Marek Nowak (69' Charzewski), Maksymiuk (87' Jabkowski), Wiącek, Pożak (78' Kursa) - Martuś, Konrad Nowak.
Żółte kartki: Pomianowski (Pelikan) oraz Maksymiuk, Orzędowski (Wisła).
Sędzia: Rafał Sawicki (Tarnobrzeg).
Widzów: 200.