Nie jest łatwo być trenerem Ruchu Chorzów po takim sezonie jak poprzedni, kiedy Niebiescy zostali wicemistrzami Polski. Po Waldemarze Fornaliku stery przejął Tomasz Fornalik, ale po trzech porażkach w lidze działacze mu podziękowali.
Czy z perspektywy czasu w Chorzowie żałują pochopnej, zdaniem wielu, decyzji? Zatrudnienie Jacka Zielińskiego miało być lekiem na całe zło. Okazuje się jednak, że utytułowany trener przy Cichej nie potrafi osiągnąć tego, co chociażby z Lechem Poznań czy Polonią Warszawa.
Ruch od września stoi w miejscu, a można się nawet pokusić o stwierdzenie, że chorzowianie cofają się. Obraz zaciemnia kilka wygranych. Zespół prowadzony przez Zielińskiego gra po prostu brzydko. Z trybun można odnieść wrażenie, że drużyna gra na zaciągniętym hamulcu ręcznym. Można się zastanawiać czy wrześniowa seria wygranych nie była spowodowany tylko i wyłącznie efektem "nowej miotły". Drużynę do rundy jesiennej przygotowywali najpierw Waldemar Fornalik, a potem Tomasz Fornalik, który wcześniej był asystentem obecnego selekcjonera reprezentacji Polski.
Do końca rundy zdziesiątkowany kontuzjami Ruch... doczłapał. Niebieskich ratowało to, że daleko za nimi plasowały się Podbeskidzie Bielsko-Biała oraz GKS Bełchatów. Zieliński przekonywał, że wiosną kibice zobaczą jego autorski zespół. Jeśli więc w piątek oglądaliśmy drużynę jaką zbudował w Chorzowie Jacek Zieliński to szkoleniowcowi należy jak najszybciej podziękować za pracę.
Aktualnie jedynie do bramkarza nie można mieć większych pretensji, chociaż w spotkaniu z Podbeskidziem Michal Pesković zawalił drugiego gola. Defensywa Ruchu nie stanowi monolitu. Marcin Baszczyński nie wniósł do drużyny oczekiwanego spokoju, a i jego partnerzy nie błyszczą formą. Wydarzeniem jest mecz kiedy wicemistrzowie Polski nie tracą gola.
Środek pola to aktualnie przerost formy nad treścią. Jacek Zieliński ma w kim wybierać, ale druga linia Niebieskich często przypomina samochód, który przez kilkadziesiąt minut musi się rozgrzewać, aby dobrze funkcjonować. A gdy już środek pola zaczyna w miarę funkcjonować, wówczas trzeba odrabiać straty. Kilka razy się udawało, ale coraz częściej chorzowianie, którym brakuje dynamiki, nie potrafią odmienić losów meczów. A już dużym problemem jest konieczność rozgrywania meczów w krótkim odstępie czasu.
Atak Ruchu to aktualnie tylko Maciej Jankowski wspomagany przez ofensywnego pomocnika Filipa Starzyńskiego. Jednak "Jankes" nigdy nie będzie Arkadiuszem Piechem i związku z tym styl gry należy zmienić. W Ruchu na takową się nie zapowiada.
Po kolejnej kompromitacji wciąż aktualnych wicemistrzów Polski ruch należy do działaczy Niebieskich. Chorzowian czekają obecnie mecze co kilka dni. Na normalny mikrocykl treningowy czasu nie ma, a rywale z dołu tabeli są coraz bliżej Ruchu.
Największym problemem jest fakt, że Jacek Zieliński nie ma pomysłu na zespół, a gdy głównodowodzący rozkłada ręce, wówczas należy się zastanowić czy to już właśnie nie jest czas na zmiany. Przypomnijmy, że jego poprzednik został zwolniony po trzech porażkach (wszystkie na wyjazdach), ale w momencie, gdy drużyna zaczynała coraz lepiej prezentować się na boisku. Obecny zespół nie daje żadnej gwarancji, że podoła zadaniu... utrzymania w ekstraklasie. - Miałem wrażenie, że Ruch był bardziej sparaliżowany od nas, a przecież to my jesteśmy w gorszej sytuacji - zauważył zawodnik Podbeskidzia Bartłomiej Konieczny.
Co więc stanie się z drużyną Ruchu w sytuacji kiedy do Niebieskich jeszcze bardziej zbliży się strefa spadkowa? A już za tydzień chorzowianie grają w... Bełchatowie.