Jedynego zwycięskiego gola dla Stali Stalowa Wola zdobył wprowadzony w drugiej połowie Krystian Getinger. Stalowcy chcieli wygrać, ale wiedzieli, że początek będzie trudny. - Pierwszy mecz jest wielką zagadką. Nie wiedzieliśmy na co nas stać jak i przeciwników. To był mecz walki. Obie drużyny nie stworzyły sobie klarownej sytuacji, były jakieś strzały z dystansu, które tak naprawdę nie stwarzały zagrożenia. Cieszymy się z trzech punktów, które zasłużenie zostały w Stalowej Woli. Dla nas było najważniejsze, aby zwyciężyć, nie ważne w jakim rozmiarze. Wierzyliśmy, że stać nas na wiele. Jestem w Stali 3 rok i zawsze grało nam się tutaj lepiej niż na wyjazdach. Jesienią było odwrotnie. Czy miałem wejście smoka? Przed meczem rozmawiałem z trenerem i ustaliliśmy, że w drugiej połowie wejdę i pomogę drużynie. Po kontuzji nie jestem jeszcze przygotowany na grę przez 90 minut - stwierdził pomocnik Stalówki.
Stal gra od dłuższego czasu systemem z jednym napastnikiem. Wydaje się, że teraz Wojciech Fabianowski będzie mógł liczyć na spore wsparcie od nowego nabytka zielono-czarnych Damiana Judy. - Mówimy sobie, że musimy dać naszym kibicom trochę satysfakcji i musimy zacząć wygrywać u siebie. Gdybyśmy do tej dobrej postawy na wyjeździe dołożyli kilka wygranych u siebie, to sytuacja byłaby diametralnie inna. Zaczęliśmy dobrze i mam nadzieję, że tak będzie dalej. Najważniejsze jest teraz zdobywanie punktów. W trakcie meczów nie myśli się o wyniku. Mówiliśmy, że początek nie był najlepszy. Złapaliśmy ich wyżej i mieli problemy z wyprowadzaniem piłki. Im dłużej będziemy grać z Damianem Judą, to nasza współpraca będzie wyglądała lepiej. Gramy jednym napastnikiem, staramy się wykorzystywać skrzydła, bo to będzie nasza mocna broń. Na pewno czuliśmy brak kontaktu z pełnowymiarowym trawiastym boiskiem, ale zapewne i nasi rywale też nie mieli super warunków do przygotowań - stwierdził Fabianowski.
W Stalówce zagrało czterech nowych nabytków, ale opiekun zespołu Mirosław Kalita nie chciał oceniać tych piłkarzy już po pierwszym spotkaniu. - Chciałbym jeszcze zaczekać z oceną nowych graczy. Było dużo walki, każdy zostawił tyle serca ile mógł. Na ocenę przyjdzie czas, jak będą normalne warunki do gry - powiedział szkoleniowiec Stalowców.
Na pewno jednak cieszy wygrana. Ekipa z Podkarpacia odczarowała stadion. Murawa i warunki do gry pozostawiały wiele do życzenia. - Nie ma co marudzić. Takie warunki mamy, jakie mamy. Nie spodziewaliśmy się niczego innego. Rano, gdy wyszedłem z psem miałem obawy czy dojdzie do skutku mecz, było wszystko zmrożone, ale na szczęście zagraliśmy. Ta płyta teraz będzie dochodziła do siebie ze 2 miesiące. Graliśmy jak graliśmy w Stalowej Woli i nie ma co mówić o odczarowaniu stadionu. Szamana żadnego nie było - stwierdził Fabianowski.