Śląsk Wrocław w ćwierćfinale Pucharu Polski trafił na lidera pierwszej ligi. Dla drużyny ze Świnoujścia był to sprawdzian czy jest ona już gotowa do gry w T-Mobile Ekstraklasie. Dla wrocławian to natomiast najkrótsza droga do europejskich pucharów. Stanislav Levy od początku potyczki, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, desygnował do gry dość silny skład.
Początek spotkania był jednak niewiarygodny! Można śmiało stwierdzić, że piłka nożna takiego rozpoczęcia meczu chyba od bardzo, bardzo dawna nie widziała. Tuż po wznowieniu gry i długiej piłce w pole karne WKS-u, Krzysztof Ostrowski zbyt krótko podał do Rafała Gikiewicza. Ten musiał ratować się faulem na starającym się przejąć futbolówkę Sebastianie Olszarze. Sędzia od razu wskazał na "wapno", a po chwili wyrzucił bramkarza mistrzów Polski z boiska. Obu zawodnikom potrzebna była pomoc medyczna i gdy doszli do siebie, już w 6. minucie Bartłomiej Niedziela pewnie wykorzystał rzut karny pokonując Mariana Kelemena, który chwilę wcześniej z konieczności zmienił Cristiana Omara Diaza.
Gdy spotkanie nieco się uspokoiło, to znów dał o sobie znać Krzysztof Ostrowski! Tym razem jednak w pozytywnym dla Śląska Wrocław znaczeniu. Po kombinacyjnej akcji mistrzów Polski "Ostry" zdecydował się na strzał zza pola karnego. Po jego atomowym uderzeniu piłka wpadła do bramki Floty. Zielono-biało-czerwoni zbyt długo z prowadzenia się jednak nie cieszyli. Już bowiem 180 sekund po doprowadzeniu do wyrównania po raz kolejny fatalnie spisała się defensywa WKS-u, która nie potrafiła wybić piłki z własnego pola karnego. Z okazji skorzystał Krzysztof Bodziony, który z kilkunastu metrów skierował futbolówkę do bramki.
W kolejnych minutach i jedni, i drudzy starali się atakować. Wrocławianie w dalszym ciągu popełniali błędy w defensywie, lecz tym razem goście nie potrafili z nich już skorzystać. Śląsk Grzegorza Kasprzika niepokoił głównie strzałami z dystansu. Bramkarz gości przy większości uderzenień spisywał się jednak bez zarzutu.
Od początku drugiej połowy gospodarze ruszyli do ataku. W 54. minucie siły na boisku się wyrównały, bowiem drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Sebastian Olszar. Dwie minuty po tym wydarzeniu ataki gospodarzy przyniosły skutek. Po dośrodkowaniu z lewej strony boiska jeden z piłkarzy Floty wybił piłkę przed pole karne. Tam przejął ją Waldemar Sobota i popisał się strzałem nie do obrony!
Przez ostatnie trzydzieści minut spotkania pierwszoligowiec dzielnie się bronił, a od czasu do czasu sam wyprowadzał groźne ataki. W 88. minucie serca wrocławskich kibiców zadrżały. W polu karnym WKS-u doszło bowiem do ogromnego zamieszania. Z kilku metrów strzelał między innymi Michał Stasiak, lecz Marian Kelemen do spółki z obrońcami zdołał to uderzenie obronić.
W ostatnich fragmentach spotkania wrocławianie znów rzucili się do ataku. Gdy wydawało się, że potyczka zakończy się remisem 2:2, to Śląsk zadał ostateczny cios i pokazał tym samym, że w piłkę nożną gra się do samego końca. W ostatnich sekundach doliczonego czasu gry mocnym strzałem piłkę w bramce Grzegorza Kasprzika ulokował Piotr Ćwielong. Tuż po tym trafieniu arbiter zakończył spotkanie. Do rewanżu dojdzie 13 marca w Świnoujściu.
Powiedzieli po meczu:
Stanislav Levy (trener Śląska Wrocław): Myślę, że widzieliśmy mecz pucharowy ze wszystkim co może być, który dla nas rozpoczął się jak mógł najgorzej. Jeżeli w 1. minucie otrzymujemy czerwoną kartkę i tracimy bramkę z rzutu karnego, to myślę, że wynik świadczy o charakterze zawodników. Przy przegrywaniu 0:1 trzeba było tworzyć grę w trudnych warunkach. Jestem zadowolony z naszego występu. Jako trener i jako zawodnik przeżyłem już wiele meczów i sytuacji, ale nigdy nic takiego nie widziałem. Mówiłem do całej drużyny w przerwie, że musimy grać bardzo zdyscyplinowanie. Myślę, że Krzysztof Ostrowski w drugiej połowie odrobił to, co stracił w pierwszej. Po tym błędzie, który zrobił, miał jeszcze kilka strat. Rozgrzewał się Tadek Socha, ale gra Ostrowskiego wyglądała coraz lepiej, więc go zostawiłem na boisku.
Dominik Nowak (trener Floty Świnoujście): Musze pogratulować mojemu zespołowi tego pierwszego spotkania. Byliśmy drugi raz na boisku trawiastym w tym roku, zawodnicy muszą się do takich warunków przyzwyczaić. Zabrakło nam pewności w graniu, było sporo niedokładności, ale też sporo ciekawych rozwiązań w grze ofensywnej. Pokazaliśmy dość stabilną grę w przechodzeniu z obrony do ataku. Sprawa awansu jest otwarta. Gratuluję Śląskowi zwycięstwa, ale my także chcemy dalej grać w Pucharze Polski, podobnie jak wrocławianie. Zapraszam do Świnoujścia i myślę, że rewanż będzie równie ciekawy, jak ten mecz. Mimo ciężkich warunków stworzyliśmy interesujące zawody, a wynik był sprawą otwartą do ostatniej chwili. Szkoda, że sędzia doliczył trzy minuty, a straciliśmy gola w 95. minucie.
Śląsk Wrocław - Flota Świnoujście 3:2 (1:2)
0:1 - Bartłomiej Niedziela (k.) 6'
1:1 - Krzysztof Ostrowski 23'
1:2 - Krzysztof Bodziony 26'
2:2 - Waldemar Sobota 56'
3:2 - Piotr Ćwielong 90+3'
Składy:
Śląsk Wrocław: Rafał Gikiewicz - Krzysztof Ostrowski, Marek Wasiluk, Marcin Kowalczyk, Mariusz Pawelec, Rok Elsner, Dalibor Stevanović, Waldemar Sobota, Sebastian Mila, Sylwester Patejuk (80' Piotr Ćwielong), Cristian Omar Diaz (5' Marian Kelemen).
Flota Świnoujście: Grzegorz Kasprzik - Marek Opałacz, Michał Stasiak, Sebastian Zalepa, Radosław Jasiński, Mateusz Szałek, Maciej Mysiak, Krzysztof Bodziony (90+2' Bartosz Śpiączka), Sebastian Olszar, Bartłomiej Niedziela (72' Christian Nnamani), Arkadiusz Aleksander (75' Ensar Arifović).
Żółte kartki: Sebastian Olszar, Radosław Jasiński, Marek Opałacz, Mateusz Szałek, Christian Nnamani (Flota) oraz Rok Elsner, Marek Wasiluk (Śląsk).
Czerwona kartka: Rafał Gikiewicz /6' - za faul/ (Śląsk) oraz Sebastian Olszar /54' - za drugą żółtą/ (Flota).
Sędzia: Robert Małek (Zabrze).