- Zagraliśmy źle w drugiej połowie i to kosztowało nas utratę dwóch punktów. Znacznie lepiej nasza gra wyglądała przed przerwą, ale zdołaliśmy strzelić tylko jedną bramkę. Nie ma co się oszukiwać, że im dłużej trwał mecz, tym na słabiej wyglądaliśmy na boisku. Mnożyły się faule, po których rywale są bardzo groźni i bramka dla Polonii wisiała w powietrzu - przyznaje Paweł Sasin, pomocnik ŁKS Łódź.
Mimo wyraźnej przewagi Polonii Bytom w drugiej odsłonie spotkania łodzianie mogli postawić kropkę nad "i". Po szybkiej kontrze z piłką przed pustą bramką stanął Paweł Kaczmarek, ale zamiast trafić do siatki oddał futbolówkę obrońcom rywala. - To młody chłopak, który cały czas się rozwija. Ma on jednak świadomość, że tę bramkę powinien strzelić i bardzo to przeżywa. Oby przerodziło się to w sportową złość i zdołał zrehabilitować się w kolejnych meczach - wskazuje zawodnik outsidera tabeli I ligi.
ŁKS na sześć kolejek do końca rundy jesiennej plasuje się na przedostatnim miejscu w tabeli. Poprzeczka z każdym kolejnym meczem idzie w górę. - Bardzo chcieliśmy w Bytomiu wygrać. Wiedzieliśmy, w jakiej sytuacji była Polonia przed tym meczem i nastawialiśmy się na walkę o komplet punktów. Pewnie nastawienie bytomian było podobne, ale dla nas ten wynik to strata dwóch oczek i tak ten remis traktujemy - kiwa głową "Szasza".
Łodzianie nie chcą być jednak spisywani na straty. - Wiemy jak wygląda nasza sytuacja, ale przecież my jeszcze nie spadliśmy. Na rozliczenie przyjdzie czas po zakończeniu rundy jesiennej. Daj Panie Boże, że uda nam się zdobyć w tych kolejkach tyle punktów, że wydostaniemy się ze strefy spadkowej i nie będziemy musieli martwić się o to, co czeka nas na wiosnę - przekonuje piłkarz spadkowicza z T-Mobile Ekstraklasy.
Podopieczni Marka Chojnackiego w ostatniej kolejce doznali na własnym stadionie sromotnej klęski z Flotą Świnoujście (1:7). Punkt zdobyty przy Olimpijskiej nie był pełną rehabilitacją. - Porażka z Flotą bardzo nas bolała, ale nie mogliśmy nią żyć przez cały tydzień. Musimy mieć świadomość, że w takich rozmiarach przegrywa się raz na ruski rok i taki mecz nam się już w tym sezonie nie powtórzy. Straciliśmy 4-5 bramek ze stałych fragmentów gry i dlatego wynik był taki, a nie inny - argumentuje Sasin.
W następnym ligowym starciu łódzki zespół podejmie nierówno grającą w tym sezonie Sandecję Nowy Sącz. - Musimy się przełamać i sięgnąć po komplet punktów, bo tylko to pozwoli nam się odbić od dna. Jeżeli będziemy remisy przeplatać z porażkami, to większych szans na utrzymanie nie mamy. W naszej sytuacji tylko sami możemy sobie pomóc. Trzeba zrobić wszystko, żeby punkt zdobyty w Bytomiu coś dla nas znaczył - puentuje gracz drużyny z Alei Unii Lubelskiej.