- Najbardziej to, że potrafiliśmy utrzymać się przy piłce. Na razie to tylko momenty, ale od czegoś trzeba zacząć. Nie graliśmy, zwłaszcza w drugiej połowie, tak bojaźliwie, jak u Smudy. Nie było też innego obrazka charakterystycznego dla gry zespołu poprzedniego selekcjonera, czyli Polaków wkopujących piłkę w pole karne na chaos i łudzących się, że jakoś to będzie. Fornalik chce wyeliminować przypadek z gry tej reprezentacji - ocenił Piotr Świerczewski w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
- Wreszcie widziałem drużynę. Jedenastu facetów z jajami, gotowych na wojnę. Bo jak przypominam sobie tych samych zawodników u Smudy, mam skojarzenia z grupą grzecznych chłopców, jak u sióstr zakonnych. Wystarczyło, że ktoś podostrzył grę, a już płakaliśmy - przypomniał.
Źródło: Przegląd Sportowy