Stalówka jednak niezmienna

Piłkarze Stali Stalowa Wola nie podtrzymają passy zwycięstw na własnym obiekcie. W niedzielę przegrali ze Zniczem Pruszków. Wydaje się, że zimą wcale nie doszło do spodziewanych zmian w klubie z Podkarpacia.

Błędy, błędy i jeszcze raz błędy

W niedzielnym pojedynku w Stalowej Woli miejscowa Stal okazała się gorsza od Znicza Pruszków. Ekipa z Podkarpacia zagrała słaby mecz, a do tego nie ustrzegła się błędów. Zawodnicy nie posłuchali przede wszystkim rad trenera Mirosława Kality. - Uczulałem zespół na stałe fragmenty Znicza. Gołym okiem było widać, że górują nad nami warunkami fizycznymi. Trudno było ich pokryć. Każdy stały fragmenty gry to mogła być bramka - stwierdził szkoleniowiec Stalówki.

Najsłabszy mecz wiosny

Piłkarze zespołu z hutniczego miasta nie uważają, że zagrali słabe zawody. Niewątpliwie wiosną Stalowcy na własnym obiekcie prezentowali się jednak dużo korzystniej niż w niedzielnej potyczce ze Zniczem. - Po wyniku to na pewno najsłabszy mecz wiosny. Mimo wszystko posiadaliśmy jednak inicjatywę. Robiliśmy co mogliśmy. Ten pierwszy gol ustawia całe spotkanie. Nie ma tutaj wirtuozów. Liczy się często na kontrę, a nie na jakąś wymyślną akcję w ataku pozycyjnym. Przy cofniętej drużynie jest to ciężkie do zrealizowania - powiedział wychowanek Stali, Bartosz Horajecki.

Również i opiekun zielono-czarnych stwierdził, że Stal nie była aż tak słabym zespołem, jak wszyscy podkreślali. Kalita na pomeczowej konferencji bronił swoich podopiecznych. - Nie uważam, żeby Stal zagrała słaby mecz. Graliśmy tak jak przeciwnik pozwalał. Do przerwy nie pozwolił nam właściwie na nic. Trzeba wziąć pod uwagę, że to był trzeci mecz w ciągu tygodnia. Zawodnicy obu ekip mieli to w nogach. Być może u nas niedokładność brała się właśnie z jakiegoś takiego przemęczenia. Przeciwnikowi łatwiej było wyprowadzać kontry. Gdyby Gęśla wykorzystał sytuację sam na sam, to różnie mogłoby być. Wtedy nikt by nie mówił, że Stal zagrała słabe spotkanie. Uważam, że źle nie graliśmy – dodał trener drużyny ze Stalowej Woli

Powtórka ze Świtu

Znicz do Stalowej Woli przyjechał ustawiony dość defensywnie. Co prawda trener ekipy z Pruszkowa mówił co innego, ale od początku widać było z jakim nastawieniem wyszli podopieczni Mariusza Pawlaka. Znicz zdobył gola, a potem szczelnie bronił dostępu do własnej bramki i wyczekiwał na kontry. Po jednej z nich wywalczyli rzut rożny i po raz drugi ze stałego fragmentu gry zdobyli bramkę. Jesienią z podobnym nastawieniem do Stalowej Woli przyjechał Świt Nowy Dwór Mazowiecki i również wygrał. - Ten mecz był właściwie podobny do tego ze Świtem. Większość drużyn, które grają na wyjeździe przyjeżdża z podobnym nastawieniem. Bronią się, chcą strzelić szybko gola, a potem liczyć na kontry czy stałe fragmenty gry - dodał Horajecki.

Przerwana seria

Stalowcy wygrali trzy ostatnie mecze na własnym stadionie. W niedzielę liczono na czwartą wygraną. Znicz z kolei wygrał także trzy ostatnie spotkania, tyle że na wyjeździe. To gościom z Pruszkowa udało się podtrzymać passę. Zielono-czarni bardzo chcieli zwyciężyć w kolejnych zawodach. - Nie zakładaliśmy, że nasza passa trzech wygranych z rzędu u siebie zostanie przerwana. Znicz był w naszym zasięgu - kontynuuje 21-letni pomocnik Stali.

Piłkarze Stalówki liczą, że skoro skończyła się ich pozytywna seria, to może w następnej kolejce uda im się przełamać niemoc w meczach wyjazdowych. Stalowcy w minioną środę po remisie z Wisłą Puławy zakończyli niechlubną passę sześciu przegranych meczów z rzędu. Zielono-czarni nie wygrali jednak wyjazdowego pojedynku od siedmiu gier. - Każda seria się kończy. Przerwana została nasza dobra passa zwycięstw u siebie. Czas teraz na przełamanie i w końcu na zwycięstwo na wyjeździe - stwierdził Bartosz Horajecki.

Niechlubny rekord

Drużyna z hutniczego miasta ma także jeszcze jeden niechlubny rekord. W ostatnich trzech sezonach zdołała wygrać zaledwie raz, w momencie kiedy pierwsza straciła gola. Ostatni taki przypadek miał miejsce 13 listopada 2010 roku w pojedynku z Motorem Lublin. Mecz odbył się w Stalowej Woli i zakończył wynikiem 2:1. Wcześniej Stalowcy w podobnych okolicznościach wygrali jesienią 2008. Zdaniem Horajeckiego w drugiej lidze trudno jest o korzystny wynik w momencie kiedy szybko dostaje się bramkę - W tej lidze, w momencie kiedy traci się gola, to trudno przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść – zakończył pomocnik Stalówki.

Komentarze (0)