Derby wreszcie dla Pogoni - relacja z meczu Pogoń Szczecin - Flota Świnoujście

Portowcy po pięciu nieudanych spotkaniach przypomnieli sobie smak zwycięstwa. Przełamanie nadeszło w prestiżowym starciu z Flotą, a o pierwszym triumfie pod wodzą Ryszarda Tarasiewicza zadecydowała bramka młodego Mekeila Williamsa. Tego dnia świnoujścian nie było stać na odpowiedź.

Przeciw największemu na Pomorzu Zachodnim rywalowi, a także przeciw własnym słabościom rozegrały szóste pierwszoligowe derby Pogoń oraz Flota. Obu zespołom wiosną wiedzie się koszmarnie. Portowcy liczyli na pierwszą wiktorię od pięciu kolejek, podobna seria Wyspiarzy trwa od października.

Trener przyjezdnych, Krzysztof Pawlak musiał zestawić jedenastkę bez najlepiej prezentującego się wiosną napastnika Ensara Arifovicia, którego w założeniu miał zastąpić nieco zapomniany Damian Misan. Ryszard Tarasiewicz także zaskoczył i posadził na ławce rezerwowych Roberta Kolendowicza oraz Adriana Budkę.

Początek toczył się głównie pod dyktando porywistego wiatru. Jego podmuchy co kilka chwil zwiewały futbolówkę w nieoczekiwanych kierunkach i sprawiały problemy po obu stronach. W 7. minucie jeden z nich zaskoczył Daniela Chyłę, który stracił futbolówkę na rzecz Ediego. Pogoń popędziła z kontrą, powstrzymaną dopiero przez Artura Melona.

Dziesięć minut później lot piłki źle obliczył bramkarz Portowców Radosław Janukiewicz, minął się z nią, czego omal nie wykorzystał Tomasz Ostalczyk. Skrzydłowy nie zamienił jednak prezentu na strzał do pustej siatki, gdyż także nie zdołał trafić w futbolówkę.

Wraz z upływem minut kontrolę nad wydarzeniami z rąk przypadku przejęli Portowcy. Prezentowali wyższą kulturę piłkarską, konstruowali akcje złożone z licznych podań i częściej przedostawali się pod bramkę ospałego rywala. Wolną przestrzeń w ofensywie często wypracowywał sobie Donald Djousse, którego szarże stwarzały najwięcej zagrożenia.

Prowadzącym grę szczecinianom długo brakowało albo ostatniego podania albo precyzji w wykańczaniu akcji. Szanse na uzyskanie prowadzenia mieli Bartosz Ława po dośrodkowaniu Djousse, następnie Przemysław Pietruszka po szarży lewą flanką. Pomocnicy Pogoni zakończyli jednak swoje akcje niecelnymi uderzeniami.

"Nieobecnych" przyjezdnych nie pobudzały pokrzykiwania zirytowanego Krzysztofa Pawlaka. Bezproduktywnie w ofensywie prezentował się Misan, żółte kartoniki szybko złapali odpowiedzialni za rozbijanie ataków Ivan Udarević oraz Daniel Chyła.

Flota złapała nieco wiatru w żagle dopiero po naradzie w szatni. W 49. minucie, po błędzie Mekeila Williamsa, w kierunku bramki popędził Misan. Napastnik nie miał jednak żadnego pomysłu na rozegranie akcji i prezent Trynidadczyka nie został spożytkowany.

Odpowiedzią Pogoni na chwilowy zapał Floty był gol z 55. minuty. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Ediego Andradiny, spod krycia w polu karnym uwolnił się antybohater wcześniejszej akcji, Williams i głową wpakował piłkę do siatki.

Na trybunach radość, na ławce rezerwowych świnoujścian konsternacja i decyzja o podwójnej zmianie. Pawlak posłał do boju Wojciecha Okińczyca oraz wypożyczonego z Pogoni Pawła Bieleckiego. Do linii pomocy został przesunięty Patryk Fryc i to właśnie on swoim podaniem dał Krzysztofowi Bodzionemu szansę na pierwszy celny strzał w kierunku Janukiewicza.

Pogoń delikatnie wycofała się do obrony i zaczęła kontrolować boiskowe wydarzenia z drugiego planu. Od czasu do czasu wybierali się z kontratakami w okolicę pola karnego Melona. W 81. minucie Bartosz Ława przymierzył zza linii pola karnego, lecz bramkarz świnoujścian wyłapał futbolówkę.

Gości stać było na niewiele. Ich dążenia do wyrównania nie przynosiły rezultatów. Jedno z dośrodkowań "na aferę" mógł wykorzystać Koba Szalamberidze, ale z pół-szczupaka pomylił się nieznacznie. Szanse gości na uratowanie choćby remisu zmniejszyła dodatkowo czerwona kartka dla Marka Opałacza. Defensor zobaczył drugie w sobotę żółtko za ciągłe przesuwanie miejsca wykonania rzutu wolnego.

Po pięciu doliczonych minutach arbiter zagwizdał po raz ostatni. Przed Portowcami, którzy po serii nieudanych występów odetchnęli z ulgą, tydzień spokojnej pracy pod okiem trenera Tarasiewicza. Wyspiarze będą w tym czasie szukać recepty na przezwyciężenie największego od lat kryzysu. Stadion przy Twardowskiego opuścili już kilkanaście minut po spotkaniu.

Sektor przyjezdnych po raz pierwszy w historii derbów Pogoń-Flota zaświecił pustką.

Po meczu powiedzieli:

Trener Floty Świnoujście Krzysztof Pawlak: Rozegraliśmy dwie różne połowy. W pierwszej zachowaliśmy się jak dzieci we mgle, przeszliśmy kompletnie obok meczu. Po przerwie podjęliśmy walkę i okazało się, że w pewnych momentach mogliśmy nawet zagrozić Pogoni.

Trener Pogoni Szczecin Ryszard Tarasiewicz: Pod względem rytmu i umiejętności rozegraliśmy pierwszą połowę na naszym poziomie. Chcieliśmy przesuwać się dużą ilością zawodników, czasem musieliśmy przejść do ataku pozycyjnego i nie była to łatwa sytuacja. Nasza gra, mimo kilku błędów technicznych, wyglądała dobrze i szkoda, że nie skończyła się golem. W drugiej części, po zdobyciu bramki, pojawiła się w naszych poczynaniach nerwowość i losy meczu mogły się obrócić trochę inaczej.

Pogoń Szczecin - Flota Świnoujście 1:0 (0:0)
1:0 - Williams 55'

Składy:

Pogoń: Janukiewicz - Frączczak, Hernani, Williams, Noll, Akahoshi, Golla (75' Szałek), Ława, Pietruszka (46' Kolendowicz), Edi Andradina, Djousse (63' Sotirović).

Flota: Melon - Fryc, Udarević, Zalepa, Opałacz, Ostalczyk (60' Bielecki), Chyła, Niewiada, Bodziony, Jasiński (53' Szalamberidze), Misan (60' Okińczyc).

Czerwona kartka: Opałacz /89' za drugą żółtą/ (Flota).

Żółte kartki: Kolendowicz (Pogoń) oraz Chyła, Udarević, Opałacz (Flota).

Sędzia: Paweł Dreschel (Gdynia).

Widzów: 4717.

Źródło artykułu: