Środek białostockiej defensywy niemal od początku rundy wiosennej znajduje się pod ostrzałem krytyki. Luka Gusić i Paweł Nowotka to gracze, którzy nie schodzą z języków, lecz w negatywnym tego stwierdzenia sensie. Forma ściągniętych do żółto-czerwonych w przerwie między rundą jesienną a wiosenną obrońców pozostawia wiele do życzenia. Mimo to szkoleniowiec białostockiego zespołu, Tomasz Hajto, konsekwentnie na nich stawia. Czy w meczu z Polonią Warszawa miarka się ostatecznie przebrała?
Obaj defensorzy mają po spotkaniu rozegranym w poniedziałek przy ul. Konwiktorskiej w Warszawie sporo piłkarskich grzechów na sumieniu. Niejednokrotnie ustępowali swoim rywalom techniką i szybkością, pozwalali im się urywać, mieli problemy z ich kryciem. Dość powiedzieć, że nie popisali się przede wszystkim przy wykorzystanych przez Czarne Koszule sytuacjach bramkowych. Jedną z nich praktycznie sprokurowali... Na nieszczęście dla ich ekipy - być może to właśnie ta akcja ostatecznie przekreśliła nadzieje białostoczan na wywiezienie ze stolicy korzystnego rezultatu.
Chodzi bowiem o akcję z 84. minuty, która miała miejsce tuż po podwójnej zmianie w teamie gości (Tomasza Kupisza zastąpił Jan Pawłowski, zaś Alexisa Norambuenę - Tomasz Frankowski). W wyniku chaosu, jaki wkradł się w obronne szeregi Jagiellończyków po zejściu z murawy Norambueny i przejściu drużyny na ustawienie z trzema defensorami, wywiązał się szybko kontratak Polonistów, bezlitośnie wykorzystany przez Tomasza Brzyskiego.
[videa=0etO6e7wFvA8We1J]
Omawiana akcja od 3. minuty i 33. sekundy.
Dwójkowa akcja Brzyskiego i Władimira Dwaliszwiliego obnażyła wszelkie braki w białostockiej obronie. Nowotka i Gusić nie zabłysnęli też w innych akcjach, lecz akurat ta operacja w wykonaniu gospodarzy pokazała czarno na białym, że coś w ustawieniu Jagiellonii najwyraźniej nie gra.
- Poszliśmy już wtedy na całość. Zagraliśmy trójką z tyłu i bardzo szybko musieliśmy za to zapłacić najwyższą cenę. To my mieliśmy stwarzać sobie sytuacje w ofensywie, a było niestety odwrotnie - nie chciał surowo oceniać swoich kolegów bramkarz białostockiej drużyny - Grzegorz Sandomierski. To prawda, że gra trójką obrońców miała być na niecałe dziesięć minut przed końcem pojedynku zagraniem va banque, lecz nie usprawiedliwia to całkowitej dezorganizacji defensywnej formacji Jagi tuż po przeprowadzeniu zmian.
- Nie ma co mówić, że nie było Alexa i wszystko się posypało, bo wszyscy musimy być na boisku w pełni odpowiedzialni - podkreślił solidarny z resztą piłkarzy zawodnik. Czy jednak zestawienie obronne Jagiellonii powinno wyglądać tak również i w kolejnych starciach? A może czas na korekty w składzie?