Paweł Sala: W piątkowym, ostatnim meczu w tym roku dla waszego zespołu, Podbeskidzie było lepsze o tę jedną bramkę, czy też wynik jest niesprawiedliwy?
Marcin Żewłakow: Ten dzisiejszy mecz można tak naprawdę porównać do przeciągania liny. Myślę, że Podbeskidzie o kilka centymetrów przeciągnęło węzełek na swoją stronę i dlatego mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy. Dla mnie było to typowe spotkanie na 0:0, bez jakiś wielkich sytuacji zarówno dla nas jak i Podbeskidzia. Jeden strzał, który znalazł drogę do bramki i skończyło się 1:0.
Piłkarze Podbeskidzia zaskoczyli was walecznością, upartym dążeniem do celu, jakim było zdobycie bramki, i wygranie ważnego dla obu zespołów spotkania?
- Rywale zagrali konsekwentnie jeśli chodzi o grę obronną i z przodu. Tak naprawdę nie można powiedzieć, że Podbeskidzie nas czymś zaskoczyło. Wydaje mi się, że byli w tym starciu do bólu konsekwentni. I to przyniosło im trzy punkty.
W drugiej połowie trener Kiereś poszedł na całość wpuszczając na boisko trzech napastników. Bardzo zależało szkoleniowcowi i wam na wygranej.
- Oczywiście. Przyjechaliśmy tutaj, aby wywieźć stąd pozytywny rezultat. Przy takim scenariuszu, to chyba nie mieliśmy nic do stracenia. Czy byśmy przegrali 0:1, 0:2 czy 0:3, to tak naprawdę nie zmienia postaci rzeczy. Z kolei 1:0 dla Podbeskidzia odbić na 1:1 - była taka nadzieja. Trener zrobił takie zmiany, jakie zrobił. Wydaje mi się to w tym przypadku naturalne.
Stan boiska w Bielsku-Białej pozostawiał wiele do życzenia. Jeszcze na godzinę przed rozpoczęciem spotkania nie było wiadomo, czy ono się odbędzie. Stan boiska miał zasadniczy wpływ na grę?
- Nie chciałbym zrzucać winy na stan boiska. Ten był tak dla nas, jak i dla rywali trudny. Natomiast ogólnie to nie miało wielkiego wpływu. Ciężko się do tego ustosunkować. Wiadomo, środkowa część boiska, czy okolice pod bramką, pokryte były wodą i to nie jest murawa do gry w piłkę nożną. Sędzia dopuścił do spotkania, więc trzeba było grać. Ale tak jak powiedziałem, zarówno dla nas jak i dla Podbeskidzia boisko było takie same.
Przypomnę, że w pierwszym spotkaniu wygraliście z Podbeskidziem 6:0. Mieliście w pamięci tamten wynik? Przyjechaliście z nastawieniem, że wiecie jak grać i wygrywać z Góralami?
- Na pewno nie. Myśmy dzisiaj przyjeżdżali do Bielska-Białej jako drużyna z dolnych rejonów tabeli. Na pewno w naszych poczynaniach nie było żadnej lekkomyślności, żadnego lekceważenia. Wiedzieliśmy, że przyjeżdżamy na mecz z Podbeskidziem, z drużyną, która jest ciężkim rywalem, zwłaszcza na swoim boisku. Tutaj to 6:0 z pierwszego starcia nie miało żadnego znaczenia.
Powoli można pokusić się o pierwsze podsumowania rundy jesiennej. Twoja drużyna jednak chciałaby chyba o niej jak najszybciej zapomnieć...
- Rzeczywiście, jeżeli chodzi o miejsce w tabeli i ilość zdobytych punktów, to pozostawia to wiele do życzenia. Przed nami wiosna. Mam nadzieję, że będzie ona zupełnie inna i bogatsza w zwycięstwa i punkty. I to będzie miało jakiś wpływ na lepszą lokatę w tabeli. Bo niestety na dzień dzisiejszy zbliżające się święta będą mało wesołe, a raczej nerwowe.
No właśnie, teraz przed wami okres świąteczny i kilka tygodni odpoczynku od piłki. Jak zamierzasz wykorzystać ten okres?
- Święta jak to w Polsce - jest czas na odrobinę kontemplacji u boku rodziny. Wracamy do domu i trzeba te posezonowe rany trochę wylizać. Trochę musimy się wyciszyć i odpocząć, aby na okres przygotowawczy wrócić zwartym i gotowym.
Okres przygotowawczy do rundy wiosennej będzie niezwykle krótki, a i sama runda będzie przebiegała w trybie przyspieszonym ze względu na Euro 2012. Wszyscy będą musieli w Bełchatowie bardzo się sprężyć na ten czas.
- Mam nadzieję, że ten okres przygotowawczy odpowiednio nas przygotuje do rundy wiosennej, a w niej pokusimy się o więcej punktów i więcej zwycięstw. Bo tak naprawdę to jest dla nas teraz najważniejsze.
Patrząc okiem doświadczonego zawodnika, ogranego w zagranicznych klubach, mającego za sobą występy w reprezentacji narodowej - GKS Bełchatów potrzebuje zmian?
- Nie wiem, czy chce mnie pan podpuścić. Ja jestem tylko szeregowym zawodnikiem. To nie jest pytanie do mnie. To są pytania do kogoś innego. Ja mogę odpowiadać tylko na temat spraw boiskowych. Myślę, że pytania o strategię czy o jakieś dalsze perspektywy, wykraczają troszeczkę poza moje kompetencje.