Ostre słowa lekarstwem na nieskuteczność Wyspiarzy

Po pierwszej połowie meczu w Bytomiu zawodnicy Floty Świnoujście schodzili do szatni z nietęgimi minami. W drugiej części gry Wyspiarze przeszli jednak piłkarską reinkarnację.

Chociaż do przerwy Polonia prowadziła z Flotą 1:0, to świnoujścianie po meczu mogli po meczu cieszyć się ze zdobytych punktów. Straty goście z Pomorza nadrobili w dwadzieścia minut gry po przerwie, kiedy dwukrotnie do siatki trafił Tomasz Ostalczyk. - Któryś raz z rzędu gramy lepiej w drugiej połowie. W szatni padły ostre słowa i to pomogło nam się obudzić - przyznaje bohater Wyspiarzy.

Po objęciu prowadzenia Flota zwolniła tempa i dała pola do popisu Polonii, której wyraźnie koncepcji gry brakowało. - Niepotrzebnie się cofnęliśmy. Nasza gra wyglądała trochę tak, jakby każdy z nas grał dla samego siebie. Gdybyśmy raz jeszcze "siedli" na Polonię pewnie strzelilibyśmy kolejne bramki. Sami sobie zafundowaliśmy nerwową końcówkę, bo jedna centra, "główka" czy rykoszet mogły cały nasz wysiłek spisać na straty - dowodzi 24-letni pomocnik świnoujskiej drużyny.

Dla Ostalczyka bramki z Bytomia nie były pierwszym ligowym dubletem ustrzelonym w barwach Floty. - Dwie bramki strzeliłem już w swoim debiucie KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Było to na początku rundy wiosennej minionego sezonu, więc trochę na te bramki czekałem, ale fajnie, że padły, a cieszą tym bardziej, że dały nam one trzy punkty - wskazuje gracz drużyny z Pomorza.

Kuriozalnie drużynie ze Świnoujścia w odniesieniu zwycięstwa pomogli... kibice Polonii. - Kiedy na stadionie jest fajna atmosfera i czuje się kibica, to aż chce się grać. Nie patrzy się wtedy na to, czy są to kibice twoi czy rywala. W tym meczu było czuć atmosferę piłkarskiego święta i to nam pomogło w odniesieniu zwycięstwa. Mecz to mecz, a nie rodzinny piknik - puentuje wychowanek ŁKS Łódź.

Komentarze (0)