Podbeskidzie przed spotkaniem z Zagłębie dostało lekcję gry od GKS-u Bełchatów. Przegrało z Brunatnymi aż 0:6 i obawiało się, żeby ten scenariusz nawet w połowie nie powtórzył się. Dlatego podopieczni Roberta Kasperczyka zagrali wybitnie defensywie. W polu karnym Miedziowych gościli jedynie kilka razy w przeciągu 90 minut. To nie mogło podobać się fanom zgromadzonym na Dialog Arena, tym bardziej, że ich pupile w żaden sposób nie potrafili rozmontować defensywy Podbeskidzia.
W efekcie słabej formy lubinian i ciągłego wybijania piłki przez Podbeskidzie, fani zobaczyli antyfutbol. - To był w moim wykonaniu jeden ze słabszych meczów w karierze. Grałem pierwszą połowę i kawałek drugiej. Nie chciałbym wypowiadać się o tym czy było to jedno z najsłabszych spotkań w jakim przyszło mi grać. Myślę, że były słabsze - mówi portalowi SportoweFakty.pl doświadczony Adrian Sikora. 31-latek w ekstraklasie zagrał blisko 140 meczów i strzelił 56 goli.
Podbeskidzie kulało zwłaszcza w ofensywie. - Trochę nie wychodziło nam dzisiaj. Mieliśmy inaczej grać. Jestem zawiedziony swoja postawą, bo liczyłem na więcej. Nie baliśmy się, że wrócą demony z Bełchatowa. Założenia były takie, żebym przy stałych fragmentach pomagał kolegom z drużyny. Już w meczu z Widzewem tak było. Czasami Zagłębie tak robiło, że przy rzutach rożnych grało krótką piłką. Dzisiaj akurat nie - dodaje Sikora.
Możliwe, że widowisko w Lubinie zepsuł sędzia Marcin Borski, który co chwilę decydował się przerwać grę, chociaż tak naprawdę nie musiał gwizdać "po aptekarsku". - Na temat sędziego nie wypowiadam się nigdy. Z decyzją arbitra nie dyskutuje się. Gwizdał jak gwizdał - tak jak potrafił - umywa ręce Sikora.
Z wyniku w Lubinie zadowolony był trener Górali. - Nie da się ukryć, że wracamy zadowoleni. Jesteśmy beniaminkiem i każdy punkt zdobyty na wyjeździe będzie nas cieszył. Zagłębie zaprezentowało się w poprzednich spotkaniach bardzo dobrze więc to zdobyte "oczko" jest dużo warte. Jestem zadowolony, że poprawiliśmy obronę, bo w poprzednich meczach wyglądało to momentami makabrycznie, ale w ataku musimy jeszcze dużo poćwiczyć - przyznał szczerze Robert Kasperczyk widząc, że w jego zespole szwankuje atak. W czterech jesiennych meczach beniaminek zdobył tylko dwa gole i oba przy mocno padającym deszczu i nasiąkniętej wodą murawie.