W poprzednim sezonie sędzia Szymon Marciniak najczęściej w ekstraklasie wskazywał na rzut karny. W bieżących rozgrywkach arbiter z Płocka podyktował już cztery "jedenastki". W poniedziałkowym pojedynku Korony z Ruchem sędzia odgwizdał dwa rzuty karne. W przypadku faulu Kamila Kuzery na Łukaszu Janoszce arbiter może się wybronić, bo piłkarz z Kielc zahaczył pomocnika Niebieskich chwilę po zagraniu przez "Ecika" piłki.
Trudno natomiast dociec, dlaczego sędzia podyktował karnego za wejście bramkarza Matko Perdijicia w Michała Zielińskiego. Telewizyjne powtórki wyraźnie pokazały, że Chorwat najpierw trafił w piłkę, a po chwili przez jego nogi przewrócił się napastnik złocisto-krwistych. Poszkodowany początkowo twierdził, że był ewidentnie ścięty, ale gdy emocje już opadły, przyznał, że dodał trochę od siebie. Arbiter po wejściu Perdijicia w pierwszej chwili pokazał na rzut rożny. Podobnie uczynił sędzia liniowy Tomasz Listkiewicz. Dopiero po chwili arbitrzy skonsultowali się i główny wskazał na "wapno".
Sędzia z Płocka pomylił się w meczu jeszcze raz. W 75. minucie Marek Szyndrowski poślizgnął się w polu karnym i przewrócił wpadającego w szesnastkę z piłką Grzegorza Lecha. Ku zaskoczeniu wszystkich obserwatorów "jedenastki" nie było.
Warto przypomnieć, że dla Ruchu, podobnie jak dla Korony, był to już drugi rzut karny w drugim meczu sezonu. Przez cały poprzedni sezon podopieczni Waldemara Fornalika nie wykonywali "jedenastki". Przeciwko Ruchowi w sezonie 2010/2011 podyktowano jednego karnego, którego przestrzelił Przemysław Kaźmierczak ze Śląska. W Kielcach Matko Perdijić zwycięsko wyszedł z uderzenia z "wapna" Aleksandara Vukovicia, ale wobec jego dobitki był już bez szans.
Chorzowianie remis w Kielcach przyjęli z zadowoleniem, ale i małym niedosytem. - Gdyby ktoś mi powiedział w przerwie, że taki wynik osiągniemy to my bym nie był zadowolony. Jednak po tym, co działo się w drugiej połowie, z punktu musimy się cieszyć - stwierdził Waldemar Fornalik. - Myśleliśmy, że Korona po przerwie siądzie fizycznie. Tymczasem to nas trochę zatkało - dodał najlepszy w zespole Ruchu w poniedziałkowym pojedynku Arkadiusz Piech, który zaliczył asystę przy trafieniu Gabora Straki. Dla Słowaka z węgierskim paszportem było to dopiero drugie trafienie w polskiej lidze.
Teraz przed Ruchem zaledwie trzy dni na regenerację sił przed piątkowym bojem na własnym stadionie z wicemistrzami Polski - Śląskiem Wrocław. Dla chorzowian najważniejsze jest to, że po grze w Kielcach piłkarze nie narzekają na żadne urazy. - Są drobne stłuczenia, ale to normalne w meczach o stawkę - wyjaśnił Waldemar Fornalik.