Pawłowski zmarnuje swój talent?

Szymon Pawłowski to bez wątpienia jeden z najzdolniejszych polskich piłkarzy. Jednak dynamiczna kariera zawodnika KGHM Zagłębia Lubin może stanąć w miejscu, a co gorsza - może nawet zostać zwykłym ligowym rzemieślnikiem. Wszystko za sprawą agenta zawodnika - Marka Citki - który obiecał mu gruszki na wierzbie.

Jeszcze niedawno niezwykle sympatyczny i skromny piłkarz bez problemu udzielał wywiadów szeroko uśmiechając się przy tym. Jednak złe rzeczy zaczęły dziać się z nim po zakończeniu sezonu. Wydział Dyscypliny orzekł, że Zagłębie za aferę korupcyjną będzie grało o jedną klasę rozgrywkową niżej. Wówczas zaczęły się podchody pod wyróżniających się zawodników Miedziowych, w tym pod Pawłowskiego. Jednak problemem tego zawodnika, o ile można uznać to za problem, było to, że nie ma on wpisanej w kontrakt sumy odstępnego.

Pawłowski zmienił swojego agenta i swoją przyszłość powierzył niezbyt doświadczonemu w tym fachu Markowi Citce. Były legionista chcąc zarobić na młodym zawodniku, zaczął podpuszczać go, by wszystkimi sposobami próbował zmienić otoczenie. Pawłowskiego zapragnęła Legia Warszawa oferując Zagłębiu zaledwie 100 tysięcy euro. Miedziowi oferty nie przyjęli, bo swojego zawodnika wyceniają na około dwa miliony euro. Citko namówił więc Pawłowskiego, że najlepiej będzie… rozwiązać kontrakt z winy klubu! Pytanie tylko, jaka jest wina klubu? Wydział Gier wkrótce zajmie się tą sprawą i orzeknie, kto ma rację. Pawłowski odciął się zupełnie od mediów. Wielokrotnie próbowaliśmy się skontaktować z reprezentantem Polski. Raz nawet udało się dodzwonić do Pawłowskiego, ale stwierdził, że w tej chwili nie może rozmawiać. Umówiliśmy się na konkretną godzinę, ale mimo to już więcej nie udało się porozmawiać z piłkarzem Zagłębia, chociaż wiele razy próbowaliśmy dodzwonić się. Jak głoszą nieoficjalnie plotki, Marek Citko zabronił odbierania telefonów od dziennikarzy i w ogóle komentowania sprawy rozwiązania kontraktu. Jak widać, Citko przejął władzę nad swoim klientem, ale może to mieć opłakane skutki.

22-letni zawodnik może skończyć podobnie jak Manuel Arboleda, który także wszelkimi sposobami próbował odejść z Zagłębia, a skończyło się na tym, że wylądował na pół roku w rezerwach aż nie wygasło jego wypożyczenie. Pawłowski jest w innej sytuacji, bo ma ważny kontrakt z Zagłębiem jeszcze przez kilka lat i nie ma wpisanej sumy odstępnego. Jeśli młody zawodnik Miedziowych wkrótce nie zmieni nastawienia do swojego pracodawcy i nie przestanie słuchać agenta, który myśli wyłącznie o własnych korzyściach, to jego kariera może legnąć w gruzach.

Komentarze (0)