To zwycięstwo to nie przypadek
Wszystkie mecze Lechii z Wisłą na przestrzeni ostatnich trzech sezonów mają identyczny niemal przebieg. W każdych rozgrywkach jedno ze spotkań kończy się wynikiem 3:0 dla krakowian (w sezonach 2008/2009 i 2009/2010 wiślacy tyle wygrywali u siebie, w tym sezonie na wyjeździe), a drugie zwykle obfituje w dużą ilość bramek (4:2 w 2009 r. i 5:2 w 2010 r.). Tylko mecz z sezonu 2009/2010 zadaje kłam tej tezie, bo Biała Gwiazda wówczas wygrała w Gdańsku 1:0. Niby gdańszczanie cały czas robią postępy, czego efektem było chociażby zwycięstwo w dwumeczu 1/4 finału Pucharu Polski w zeszłym sezonie (0:0 w Gdańsku i 3:1 w Krakowie), to jednak w lidze Wisła wciąż stanowi dla Lechii przeszkodę nie do przejścia. - Ten rywal ewidentnie nam nie leży. Niedzielny mecz pokazał niestety, że nie jest przypadkiem, że na zwycięstwo w Ekstraklasie z Wisłą czekamy już ponad 20 lat - przyznaje z żalem w głosie Paweł Kapsa.
Gdańsk czy Kraków?
Piłkarzy i kibiców boli fakt niemocy Lechii z Wisłą, trener Tomasz Kafarski ubolewał zaś nad faktem, że licznie zgromadzeni przy ul. Traugutta 29 fani bardziej skupili się na kibicowaniu Wiśle, aniżeli jego piłkarzom. - Nie wiem czy kibice na ten mecz przyszli po to, by dopingować nasz zespół? Moi zawodnicy włożyli w to spotkanie mnóstwo zdrowia i serca i moim zdaniem schodzących graczy powinny żegnać oklaski, a nie gwizdy. Tymczasem tylko zmianom w zespole rywali towarzyszył aplauz. Przez chwilę zastanawiałem się czy gramy w Krakowie czy w Gdańsku. Oczywiście szanuje przyjaźń pomiędzy kibicami obu klubów, ale naszym piłkarzom ten szacunek również się należy - narzekał na konferencji prasowej trener Kafarski. Piłkarze Wisły byli jednak pod wrażeniem zachowania publiczności. - Chciałem podziękować wszystkim kibicom Lechii za gorące przyjęcie i za to, że dali mi do zrozumienia, że jestem tu mile widziany - stwierdził z kolei Patryk Małecki.
Do mistrzostwa droga daleka
Dzięki zwycięstwu z Lechią i jednoczesnej porażce Jagiellonii Białystok z Widzewem Łódź, Wisła ma już nad Żubrami sześć punktów przewagi. Co ciekawe jednak, w obozie krakowian, w kwestii walki o tytuł mistrza Polski panują zupełnie odmienne opinie. Jedni twierdzą, że wygrana w Gdańsku to olbrzymi krok w kierunku zwycięstwa w lidze, drudzy, że do końca sezonu pozostało jeszcze pięć kolejek i jeszcze wszystko może się zdarzyć. - Tym zwycięstwem uczyniliśmy duży krok w kierunku mistrzostwa - stwierdził tuż po końcowym gwizdku sędziego Dragan Pajlić. Małecki jest jednak innego zdania. - Nie ma co myśleć nad tym, czy jesteśmy blisko tytułu czy daleko, tylko do końca sezonu konsekwentnie trzeba grać swoje. Do końca rozgrywek pozostało jeszcze kilka kolejek i wiele rzeczy może się zdarzyć. Jagiellonia wciąż będzie groźna, po piętach depczą nam Lech Poznań i Legia Warszawa, myślę, że ostatniego słowa nie powiedziała także Lechia - przyznaje pomocnik krakowian.