Czesław Michniewicz przed meczem z Jagiellonią: Słowami meczów się nie wygrywa

W ostatniej kolejce Widzew Łódź przegrał w Warszawie z Legią, przez co łodzianie dalej znajdują się w dolnym rejonie tabeli. Przed podopiecznymi Czesława Michniewicza nie łatwe spotkanie. Sobotnim rywalem łodzian będzie wicelider Ekstraklasy Jagiellonia Białystok. Po ostatnim meczu szkoleniowiec Widzewa nie chce nic obiecywać, ale liczy na dobre spotkanie swojego zespołu.

- W piątkowe popołudnie będziemy w drodze do Białegostoku. Mam nadzieję, że szczęśliwie dojedziemy i szczęśliwie wrócimy. Wiemy jaka jest nasza sytuacja, wiemy ile mamy punktów, wiemy z kim gramy i o co gramy. Co tu dużo opowiadać? Od opowiadania nam punktów nie przybędzie. Trzeba jechać i grać, zagrać skutecznie i strzelać bramki – powiedział na przedmeczowej konferencji Czesław Michniewicz.

41-letni szkoleniowiec wrócił też do piątkowego spotkania, kiedy to łodzianie przegrali z Legią 0:1. - Ten mecz jest oceniany bardzo krytycznie przez media, przez kibiców i nie ma się tutaj co dziwić. Tylko my jako trenerzy i zawodnicy dostrzegamy kilka niezłych momentów w naszej grze. Tylko, że tych momentów było za mało. Dla przykładu w meczach z Lechem i Wisłą nasze akcje były częstsze i groźniejsze dla przeciwnika. Ale wynikały z tego, że na skrzydłach mieliśmy Dudu i Ben Radhie, dwóch ofensywnie grających obrońców. W Warszawie tego brakowało – powiedział Michniewicz.

W Białymstoku będzie mógł już zagrać Dudu, który pauzował za kartki. Za to w składzie Widzewa zabraknie Mindaugasa Panki, który musi odbyć karę jednego meczu za cztery żółte kartki. - Jesteśmy przygotowani na to, że w Białymstoku Dudu będzie grał, wróci na swoją pozycję. Liczymy na jego stałe fragmenty gry, na jego rajdy lewą stroną. Jest to zawodnik, który ma najwięcej asyst. Na prawej stronie zabraknie „Bena”, zagra na tej pozycji zawodnik, który nie ma takich predyspozycji. Naszą siłą były właśnie ataki skrzydłami i tych skrzydeł nam brakowało w Warszawie. Myślę, że co do tego jesteśmy zgodni. Ale są inni zawodnicy, nie ma co tutaj robić tragedii. Nie ma Panki, naszego podstawowego zawodnika. Jest to piłkarz, który obok Dudu ma najwięcej asyst i największy wpływ na grę ofensywną naszej drużyny – mówi Czesław Michniewicz.

Szkoleniowiec pytany o to, kto zastąpi Panke, powiedział. - Tego nie powiem, bo jako pierwsi o tym dowiedzą się zawodnicy. Ale wiemy już, kto będzie grał na jego pozycji – powiedział trener. - Poza Panką pod uwagę do gry nie są brani Riku Riski, Velibor Durić, Ugo Ukah, Łukasz Grzeszczyk, Piotr Kuklis, Paweł Grischok oraz Souheil Ben Radhia – dodał Michniewicz.

Po nieudanym meczu z Legią, po którym zespół i trenera spotkała krytyka ze strony mediów i kibiców Czesław Michniewicz zapowiedział, że chce uniknąć na przyszłość wszelkich przedmeczowych deklaracji. - Trenerów, zawodników rozlicza się z czynów. Jadąc na Legię mówiliśmy, że będziemy starać się grać, po to by zdobywać bramki. Wystawiliśmy czterech napastników w podstawowym składzie i nie przyniosło to spodziewanego efektu. Dzisiaj wszyscy mają o to zastrzeżenia, że nie zdobyliśmy bramki, bo ta bramka być może pozwoliła nam wygrać, a na pewno nie przegrać. Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy zrobić przed meczem. Wystawiliśmy bardzo ofensywny zespół, z tych zawodników, których mieliśmy do dyspozycji. Dlatego dzisiaj mówienie, co będziemy robić za tydzień, za dwa, takie deklaracje nic nie przynoszą. Pamiętam taką jedną deklarację, kiedy to ś.p Hubert Wagner powiedział, że jadą po złoto i to złoto przywieźli. Ale to było dawno temu. Bardzo mi się podobała ta deklaracja. Każdy zespół, który wygra pięć spotkań może być w pierwszej trójce. Dzisiaj mówienie czy wygramy, czy przegramy z punkty mojego, czy drużyny jest bezsensu, bo są to tylko słowa. Słowami meczów się nie wygrywa. Wielu trenerów, piłkarzy przegrało. Przed meczem jeszcze nikt nie wygrał, ale wielu przegrało. Nie chcę, by ja i moi zawodnicy się tak zachowywali. Szanujemy rywala, wiemy z kim gramy, wiemy jak gra Jagiellonia, Chcemy zagrać dobre spotkanie i nie chcemy nic więcej obiecywać – powiedział na koniec Czesław Michniewicz.

Źródło artykułu: