Mecz Ruchu z GKP Gorzów Wlkp. stał na niskim poziomie. W przeciągu całego spotkania zawodnicy obu drużyn zdołali oddać raptem jeden celny strzał na bramkę. Jedną z przyczyn był z pewnością kiepski stan murawy stadionu w Bytomiu-Strożku, ale również skuteczność obu drużyn pozostawiała wiele do życzenia. Po końcowym gwizdku sędziego trenerzy obu drużyn uznali wynik za sprawiedliwy. Nieco bardziej wylewni w swoich komentarzach byli gracze gorzowskiej drużyny.
- Remis może i jest wynikiem sprawiedliwym, bo obie drużyny miały swoje okazje. Ten punkt nie jest jednak dla nas powodem do pełni zadowolenia, bo mogliśmy wywieźć stąd cenne trzy punkty. Punkt z pewnością nie zadowala do końca żadnej z drużyn, ale chyba nikt po tym meczu nie ma powodów do narzekań - przyznaje Łukasz Małkowski, pomocnik GKP.
Gorzowianie zdominowali Cidry szczególnie na początku drugiej połowy, kiedy zespół trenera Artura Skowronka nie potrafił wyjść z piłką z własnej połowy. Prym w ofensywie obok Małkowskiego wiedli też Adrian Łuszkiewicz, Adam Banasiak i Emil Drozdowicz. Żaden z nich nie umiał jednak stworzyć realnego zagrożenia pod bramką Łukasza Skorupskiego.
- W pierwszym kwadransie drugiej połowy wyszliśmy z szatni z zębem. Mieliśmy kilka świetnych okazji do zdobycia bramki, ale brakowało szczęścia i skuteczności. Będziemy musieli w nadchodzącym tygodniu popracować nad wykańczaniem akcji i w meczu z Kolejarzem musimy trafiać do siatki, żeby zdobyć komplet punktów. Nasza sytuacja w tabeli nie jest na tyle dobra, żebyśmy mogli pozwolić sobie na stratę punktów na własnym stadionie - przekonuje 23-letni zawodnik gorzowskiej jedenastki.