Wielki kryzys niedawnych mistrzów Niemiec

Werder, Stuttgart i Wolfsburg jako jedyne drużyny w ostatnich ośmiu latach potrafiły zdetronizować Bayern. W trwającym sezonie grają jednak kompromitująco słabo i są poważnie zagrożone degradacją. Co dzieje się z niedawnymi tryumfatorami Bundesligi?

W tym artykule dowiesz się o:

Jeszcze w poprzednich rozgrywkach wszystkie trzy zespoły uplasowały się w czołówce. Werder uplasował się na najniższym stopniu podium, a Stuttgart był najlepiej punktującym teamem w rundzie rewanżowej. Wolfsburg z kolei nie miał sobie równych w sezonie 2008/2009. Obecne rozgrywki dla wszystkich trzech drużyn są prawdziwą drogą przez mękę. Bremeńczycy i Wilki z 23 punktami są tuż na strefą spadkową, podczas gdy Die Schwaben wyprzedzają w tabeli jedynie dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu czerwoną latarnią z Moenchengladbach.

Najbardziej efektowny jest upadek Werderu. Klub prowadzony od ponad 11 lat przez duet Thomas Schaaf - Klaus Allofs w ostatnich siedmiu sezonach kończył rozgrywki na podium aż sześciokrotnie, zachwycając kibiców efektowną i ofensywną grą. Teraz zielono-biali są jednym z najbardziej nieskutecznych drużyn Bundesligi, tracącą przy tym mnóstwo goli. Ich obecny bilans po 23. kolejkach jest najsłabszy od czasu sezonu 1979/1980, gdy jako jedyny w 48-letniej historii rozgrywek spadli do 2. ligi. Początek nie zwiastował najgorszego, bowiem Werder zdołał wyeliminować Sampdorię i awansował do Ligi Mistrzów. Później było już jednak tylko gorzej - 1:4 z Hoffenheim i Hannoverem, 0:4 z Interem, 0:6 ze Stuttgartem czy niedawna klęska 0:4 z Hamburgiem (wracający z Derbów Północy klubowy autobus zatrzymali wściekli kibice, złorzecząc zarządowi i piłkarzom). Mimo fatalnych wyników i równie słabej postawy ze stanowiskiem nie pożegna się Schaaf. - Nie ma lepszego trenera dla Werderu. Będziemy kontynuować z nim współpracę, błędy piłkarzy to nie jego wina - mówi dyrektor sportowy Allofs, również odpowiedzialny za wyniki. Wpływ na nagłą degrengoladę klubu z Dolnej Saksonii bez wątpienia miały odejście najpierw Diego, a potem Mesuta Oezila. Brazylijczyk i Niemiec byli niezastąpionymi motorami napędowymi i kreatorami gry. Bez nich ani utalentowany Marko Marin, ani najskuteczniejszy cudzoziemiec Bundesligi w historii Claudio Pizarro nie są sobą. Zespołowi znad Wezery z pewnością nie pomagają też kontuzje obrońców. Naldo i Sebastian Boenisch opuścili już ponad 20 meczów i wrócą nieprędko. Bez nich jak dziecko we mgle zachowuje się nawet etatowy reprezentant Niemiec Per Mertesacker. Nietrafione okazały się transfery - podstarzały Mickael Silvestre to według ocen "Kickera" najsłabszy piłkarz ligi, pomocnik Wesley gra zupełnie bezbarwnie, a napastnik Mario Arnautović razi nieskutecznością. Nie zrobiono za to nic, by zatrzymać najlepszego strzelca Hugo Almeidę. Nawet charyzmatyczny kapitan Torsten Frings potrafi zawieść w kluczowym momencie i nie wykorzystać rzutu karnego. Końca kryzysu 4-krotnego mistrza Niemiec nie widać i niewykluczone, że zakończy się on dopiero w 2. Bundeslidze.

Jeden z licznych błędów lidera defensywy Werderu, Pera Mertesackera:

W Wolfsburgu po wywalczeniu w maju 2009 roku historycznej mistrzowskiej patery nie pozbyto się czołowych graczy, ale, co najistotniejsze, nie zatrzymano twórcy sukcesu, Felixa Magatha. Zastąpić nie umiał go ani Armin Veh, ani pierwszy angielski trener w Bundeslidze Steven McClaren. Nie uczyni tego też zapewne ich następca, Pierre Littbarski. Fani nie mają wątpliwości, że winnym zaistniałej sytuacji jest Dieter Hoeness i głośnymi okrzykami "Raus!" domagają się jego odejścia. Dyrektor klubu po ostatniej porażce ze znacznie słabszym kadrowo Freiburgiem sprawiał jednak wrażenie... zadowolonego: - To, co pokazała drużyna, napawa mnie optymizmem. Wilki nie przegrywają wprawdzie tak spektakularnie jak Werder, ale straciły polot i entuzjazm w grze ofensywnej, które pomagały im pokonywać przed dwoma laty 5:1 Bayern, 3:0 Hamburg czy 4:3 Schalke. Efekt - w ostatnich 13 meczach zwyciężyły zaledwie raz! Przed sezonem z Wolkswagen-Arena odszedł "król asyst" Zvjezdan Misimović. Zastąpić miał go Diego, ale po powrocie z Turynu zupełnie nie spełnia oczekiwań. W styczniu sprzedano Edina Dzeko, który przez 3 lata zdobył 66 bramek. Pozyskane środki szybko wydano na piłkarzy przypadkowych i nieperspektywicznych (Jana Polaka czy Tuncaya Sanli), którzy z miejsca wskoczyli do podstawowego składu. W rezultacie zespół w pierwszych sześciu meczach strzelił... 3 gole. W drużynie wciąż nie brakuje klasowych graczy (również tych, którzy wywalczyli tytuł) wartych wielkie pieniądze (Simon Kjaer wyceniany na 11 milionów euro czy były król strzelców Grafite), lecz ich gra zupełnie się nie klei, a akcje rzadko kończone są strzałem. Zgrany zespół rozbił McClaren, zbyt często rotując zestawieniem środka pola. Były selekcjoner Synów Albionu twierdził przy tym, że brakuje mu klasowych graczy środka pola, czym na pewno nie budował morale pomocników. Drużynie z pewnością nie pomogła też nerwowa atmosfera (transfery "last minute", nałożenie kary finansowej na Diego za wykonanie karnego czy odsunięcie od drużyny Thomasa Kahlenberga i Alexandra Madlunga). Wszystko to nakazuje sądzić, że Wolfsburg powróci na stałe powróci do roli ligowego średniaka, którym był począwszy od awansu do ekstraklasy w 1997 roku aż do sezonu 2008/2009.

Diego "kradnie" koledze rzut karny i pudłuje:

Najpoważniej zagrożony degradacją (pierwszą do 1976 roku!) jest klub z miasta Mercedesa. Klub, który ostatnie 9 sezonów zawsze kończył w górnej części tabeli. Przyczyny słabych rezultatów Stuttgartu wyjaśnić najtrudniej. W ofensywie gra piłkarzy z Badenii-Wirtembergii zazwyczaj wygląda bowiem nieźle - choć zajmują 17. miejsce w tabeli, w ilości zdobytych goli ustępują tylko pięciu zespołom, a dodatkowo stwarzają sobie mnóstwo dogodnych okazji. Choć w drużynie nie ma już supersnajpera Mario Gomeza, a równie skuteczny jak przed laty nie jest Cacau, to na miarę oczekiwań spisują się Pavel Pogrebnyak i Martin Harnik. Trudno narzekać, gdy Werderowi wbija się 6 goli, Gladbach 7, a Bayernowi dwukrotnie po 3. Problemy pojawią się dopiero w formacji obronnej. Odkąd karierę zakończył Jens Lehmann, a z klubu odszedł Sami Khedira VfB traci mnóstwo goli, zwykle po kompromitujących błędach. W Stuttgarcie nie wiedzą jak ustawiać się nawet uznani obrońcy - Khalid Bouhlarouz (30 występów w reprezentacji Oranje) czy uczestnik MŚ 2010 w barwach Niemiec Serdar Tasci. Formę sprzed lat zatracił też kapitan Matthieu Delpierre i zwykle mówi się o nim w kontekście popełnianych przez niego brutalnych fauli. Kuleje też polityka transferowa prowadzona przez żywą legendę klubu, Fredi Bobicia. Nieporozumieniem okazało się pozyskanie z Serie A Cristiana Molinaro i Mauro Camoranesi. Były gwiazdor Juventusu anonsowany jako wielkie wzmocnienie zagrał tylko 7 meczów i uciekł do Argentyny. Pochopnie do Norymbergi wypożyczono snajpera Juliana Schiebera. Talent czystej wody wraz z kolegami rozbił przed tygodniem Die Schwaben na Mercedes-Benz Arena aż 4:1. Zbyt wcześnie rozstano się z trenerem Christianem Grossem, pod wodzą którego wiosna 2010 należała właśnie do Stuttgartu. Szwajcarowi świetnie szło w Lidze Europejskiej, a wedle jego zapewnień korzystne wyniki w Bundeslidze miały przyjść z czasem. Jego sukcesorzy, najpierw Jens Keller, a obecnie Bruno Labbadia zdają się nie mieć pomysłu na poprawę sytuacji (choć drużyna miewa przebłyski - vide 1:1 w Dortmundzie po niezłej grze). Niemieckie media już zaczynają porównywać położenie Stuttgartu do sytuacji Herthy Berlin sprzed roku, gdy mająca bić się o najwyższe laury Stara Dama z hukiem spadła z ligi. Jeżeli nie zdarzy się cud, taka sama droga czeka VfB...

Kolejne nieporozumienie defensywy Stuttgartu i kolejna stracona bramka:

Komentarze (0)