"Brozio" dołączył tym samym do zacnego towarzystwa w osobach Zdzisława Kapki i Kazimierza Kmiecika. Wszyscy trzej w pojedynkach z Legią strzelili po 10 bramek, a gwiazdor dzisiejszej Wisły zapracował na taki dorobek w 13 występach przeciwko stołecznej ekipie. - Obiło mi się o to uszy. Statystyki też są dla mnie ważne - przyznaje dwukrotny król strzelców polskiej ligi.
Snajper Wisły sam był zaskoczony rozmiarami piątkowego zwycięstwa z Legią, które pozwoliło krakowianom wskoczyć na podium ligowej tabeli. - Po derbach i tych naszych niepewnych wynikach, bo raz przegrywamy, raz wygrywamy, dla nas też to było pewne zaskoczenie, że zwyciężyliśmy tak wysoko. Wreszcie zagraliśmy konsekwentnie i byliśmy zdyscyplinowani taktycznie, a z tym wcześniej bywało różnie. Wydaje mi się, że po drugiej bramce Legia myślała, że już nic nie zdziała - komentuje Brożek. - Mamy dwa zwycięstwa z rzędu. Dawno nam się to nie przytrafiło, więc się z tego cieszymy. Teraz mamy u siebie mecz z Zagłębiem Lubin, więc warto byłoby to potwierdzić - dodaje.
Wiślacy w dwóch ostatnich meczach przed własną publicznością zdobyli 9 bramek. To niemal połowa ich całego dorobku bramkowego w tym sezonie. Trener Legii, Maciej Skorża przyznał, że ofensywa Białej Gwiazdy jest najmocniejszą w ekstraklasie. - Trener Skorża nas dobrze zna. Zna potencjał tego zespołu, więc myślę, że to nie słowa na wyrost. Aczkolwiek nie we wszystkich meczach to pokazujemy - odpowiada "Brozio". Wisła ma na rozkładzie już i Cracovię, i Legię, czyli przeciwników, na których pokonaniu szczególnie zależy fanom Białej Gwiazdy: - Oba mecze były dla nas i kibiców bardzo ważne. Cieszyliśmy się tak samo, chociaż muszę powiedzieć, że po Cracovii trochę bardziej.
Brożek w efektowny sposób otworzył wynik piątkowego meczu. W 40. minucie Tomas Jirsak dograł z prawego skrzydła w pole karne, gdzie napastnik Wisły w dość ekwilibrystyczny sposób pokonał Kontantyna Machnowskyja. Po przerwie dołożył asystę przy trafieniu Patryka Małeckiego i drugie trafienie z rzutu karnego podyktowanego za faul na Andrażu Kirmie. - Błyskawicznie się na to zdecydowałem. Powinienem uderzać lewą nogą, ale na niej stałem i musiałem strzelać prawą nogą. Wyszła z tego bardzo ładna bramka. Przy bramce Patryka wyszedł trochę taki ping-pong. Piłka odbijała się od obrońców, trafiła do Patryka i do mnie. Patryk wykonał bardzo dobry ruch i mogłem mu dobrze dograć. Co do karnych, to mam nadzieję, że Patryk da mi strzelać następnego karnego... Obyło się bez kłótni, ale Patryk jak zwykle był pierwszy przy piłce - wspomina z uśmiechem 27-letni napastnik.
Powszechnie znana była niechęć Brożka do dużej ilości obcokrajowców w Wiśle. Teraz już cieplej wypowiada się o stranierich: - Dobre wyniki budują atmosferę. Powoli niektórzy zaczynają rozumieć, czym jest Wisła i o jakie cele gra w Polsce. Z każdym meczem będzie to wyglądać coraz lepiej. Trener dużo pracował z linią obrony, wprowadził dobre założenia. Pozmieniał trochę w naszej drużynie.
W poniedziałek Brożek wraz z pozostałymi reprezentantami Polski rozpocznie zgrupowanie w Grodzisku Wielkopolskim przed towarzyskim spotkaniem z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Dwie bramki zdobyte tuż przed przyjazdem na kadrę mogły utwierdzić Franciszka Smudę w przekonaniu, że powołanie napastnika Wisły było dobrym pomysłem. - A ktoś mówił, że to zły pomysł? Cieszę się, że wracam do reprezentacji - mówi Brożek, który wraca do kadry po trzech miesiącach od nieudanego spotkania z Kamerunem: - Preferuję grę jako wysunięty napastnik. Z Kamerunem grałem na skrzydle i ciężko mi się grało. Nie rozmawiałem jeszcze o tym z trenerem Smudą.