Stalówce brakuje lidera?
Piłkarze ze Stalowej Woli zagrali jeden z najsłabszych meczów w tym sezonie. Zielono-czarni w niczym nie przypominali drużyny, która ogrywała Wisłę Płock czy Znicz Pruszków. Problemem w tym spotkaniu był jednak brak środkowego pomocnika. Zawiódł, co sam przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Daniel Radawiec. - Daniel od kilku spotkań jest w słabszej dyspozycji. Jest to zawodnik, który wykonuje u nas stałe fragmenty gry i trochę rzeczy mamy ustawione właśnie pod niego. Trzymam go nieraz dłużej na boisku, gdyż liczę na jego rzuty wolne. W sobotę zdecydowanie wcześniej nadawał się do zmiany, ale właśnie czekałem z tym i liczyłem może na jakiś stały fragment gry. Stać go na pewno na więcej - mówił po zawodach opiekun Stali Sławomir Adamus.
Stali zabrakło agresji?
Zielono-czarni zagrali jedno z najsłabszych spotkań w obecnym sezonie. Stal zagrała może i ambitnie, ale na boisku nie było zbytnio widać pomysłu na grę. - Uważam, że walczyli na tyle, na ile potrafili. Dali z siebie na tą chwilę, ile mogli. Nie będę mówił o nich źle. Walczyli na tyle ile mogli w tym dniu. Nie wiem czy było to 120 proc. czy 100 - bronił swoich podopiecznych Adamus.
Zdaniem szkoleniowca Resovii na boisku kibice oglądali mądry futbol w wykonaniu obu zespołów. Jego zdaniem było sporo wyrachowania, ale i gry agresywnej w ważnych momentach pojedynku. - Na pewno nadmierna agresja nie popłaca. Zwracałem uwagę na to moim chłopakom. Taką agresją nie wygra się meczu. W pierwszej części spotkania obie ekipy grały taką wyrachowaną piłkę. Presja potrzebna jest tylko w określonych momentach. Wiadomo, że nie chce się jakieś ostrej gry. W tym pojedynku jej nie było. Mieliśmy jednak sporo akcentów typowo piłkarskich. Z tego się należy cieszyć - mówił na konferencji prasowej trener Pasów.
Brak klarownych okazji
Spotkanie w Stalowej Woli było z rodzaju tych, które kończą się jedną bramką. O zwycięstwie w takich potyczkach decyduje z reguły jedna bramkowa akcja. - Tak zwykle bywa w meczach derbowych, gdzie jedna sytuacja decyduje. Zmieniliśmy taktykę po zdobyciu gola i zagęściliśmy grę obronną. Nie pozostawało Stali nic innego, jak tylko próbować dośrodkowywać w nasze pole karne. To nie był otwarty mecz. Żadna z drużyn nie mogła sobie pozwolić na grę na granicy ryzyka - dodał Borecki.
Resovia ma problem z bokami obrony
Rzeszowianie zagrali mądrze i z pomysłem. Resovia nie miała praktycznie słabych punktów. Właściwie oprócz bocznych defensorów wszystko funkcjonowało prawidłowo. Właśnie w tej formacji są w klubie ze stolicy Podkarpacia największe problemy. Po meczu dopytywano trenera, dlaczego nie zabrał do Stalowej Woli Lubomira Iwańskiego. - Iwański nie złapał się po prostu do kadry meczowej. Musiałem go zostawić w domu. Popełnił parę błędów w pojedynku z Olimpią Elbląg czy ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. To głównie jego obarczałem za stratę goli w tym potyczkach. To wszystko powoduje, że człowiek traci do takiego gracza zaufanie, a do obrońców trzeba jednak je mieć. On w tych elementach zawodził. Teraz postawiłem na takich piłkarzy, ale to nie znaczy, że nie będzie brany pod uwagę w kolejnych konfrontacjach. Na pewno są problemy jeśli chodzi o boki obrony - zakończył Wojciech Borecki.