Lód na głowy i... nie tylko - echa meczu Górnik Zabrze - GKS Bełchatów

Górnik pokonał na własnym stadionie GKS Bełchatów 1:0 (0:0) i awansował na fotel wicelidera tabeli ekstraklasy. Spotkaniu beniaminka z czarnym koniem rozgrywek towarzyszyło wiele wydarzeń i ciekawostek, którym warto poświęcić chwilę uwagi.

Feralna bramofurta

O ile dotychczas na stadion Górnika kibice mogli dostać się bez większych problemów, o tyle przed meczem z GKS-em bramofurty zamontowane latem na zabrzańskim obiekcie po raz pierwszy zawiodły. Spowodowało to nie tylko gigantyczną kolejkę, ale także problemy z ustaleniem frekwencji na stadionie. Kiedy usterki nie udało się naprawić zdecydowano się zwolnić kołowroty, co utrudniło identyfikację fanów.

Oficjalnie podano, że mecz oglądało z trybun 7485 kibiców, ale jaki był faktyczny stan fanów na stadionie ciężko określić.

"Żewłak" zatrzymany

Na starcie sezonu jednym z głównych motorów napędowych GKS-u Bełchatów był Marcin Żewłakow. Doświadczony napastnik strzelił dotychczas cztery bramki i głównie dzięki niemu bełchatowska drużyna plasowała się na drugiej pozycji w tabeli po pięciu kolejkach. W Zabrzu 35-letni snajper jednak sobie nie pograł, bo skutecznie życie uprzykrzali mu defensorzy Górnika.

- Często przyjmując piłkę czułem, że mam na plecach trzech zawodników rywala. Górnik zagrał bardzo agresywnym pressingiem i tak naprawdę nie pograłem sobie zbyt wiele w tym meczu. Porażka w Zabrzu na pewno chwały nam nie przynosi, ale Górnik to nie drużyna, która będzie pałętać się w dolnych rejonach tabeli. Myślę, że zabrzan stać na walkę o miejsce w czołówce - powiedział po końcowym gwizdku sędziego popularny "Żewłak".

Passa przedłużona

Zwycięstwo nad Bełchatowem było dla Górnika czwartym z kolei triumfem w oficjalnym spotkaniu. Po porażce w Gdyni w 3. kolejce ekstraklasy zabrzanie wygrali kolejno z Wisłą Płock w 1/32 Pucharu Polski, a następnie mecze ligowe z Ruchem Chorzów, Cracovią i GKS-em. Dzięki świetnej postawie po raz pierwszy od lat Górnik awansował na podium ekstraklasy i do prowadzącej w tabeli Jagiellonii Białystok traci jedno oczko.

- Cieszy bardzo wysoka pozycja w tabeli, ale nadal twardo stąpamy po ziemi. Przed nami mecze, które pokażą na co nas naprawdę będzie w tym sezonie stać - powiedział napastnik Górnika, Tomasz Zahorski. Trójkolorowi zmierzą się teraz kolejno z Lechią Gdańsk, Jagiellonią, Wisłą Kraków, Lechem Poznań i Legią Warszawa. Z Lechią i Legią zagrają na wyjeździe, a pozostałe mecze rozegrają na własnym stadionie.

Lód na głowy i... nie tylko

Po końcowym gwizdku sędziego w meczu z Bełchatowem na stadionie Górnika zapanowała euforia. Skazywany na walkę o utrzymanie beniaminek ekstraklasy pokazał charakter i wygrał czwarte w tym sezonie spotkanie ligowe. Kibice Trójkolorowych oczyma wyobraźni zobaczyli drużynę zmierzającą po 15. tytuł mistrza Polski, ale przy Roosevelta wciąż nastroje są mocno stonowane.

- Nie może być mowy o hurraoptymizmie. Lód jest stale przygotowany, żeby chłodzić te rozgrzane głowy i dolne części ciała - mówił ze śmiechem trener Adam Nawałka. - Od pewnego czasu stosujemy krioterapię, która bardzo pomaga nam w eliminowaniu mikrourazów, które w trakcie meczu są nieuniknione. Wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni, że udało nam się wygrać kolejne spotkanie, ale pamiętamy, że zaraz "po meczu" zaczyna się "przed meczem" i myślimy tylko o meczu z Lechią - dodał trener Górnika.

Bombardowanie przy Roosevelta

Do prawdziwego bombardowania bramki GKS-u doszło w drugiej połowie spotkania. Górnik zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę i mocniej zaatakować. Zabrzanom udało się zepchnąć bełchatowian do defensywy, a ci często ratowali się wybijaniem piłki poza linię końcową.

Rzuty rożne przynosiły poważne zagrożenie pod bramką Łukasza Sapeli, ale bramkarz GKS-u kilkukrotnie interweniował fantastycznie. Skapitulował dopiero w 72. minucie gry, a jakże, po kornerze. Ostatecznie bilans rzutów rożnych był miażdżący i wynosił 14:2 dla Trójkolorowych.

Charakter "Sikora"

Podczas jednego ze starć w pierwszej połowie fatalnej w skutkach kontuzji doznał Daniel Sikorski. 23-letni zawodnik wskoczył do pierwszej jedenastki Górnika w miejsce kontuzjowanego Piotra Gierczaka i walczył na boisku za dwóch, co przypłacił złamanym nosem. Ku zdziwieniu fanów, po opatrzeniu broczącego krwią nosa ambitny zawodnik wrócił na boisko i walczył z równie wielką determinacją.

Plac gry Sikorski opuścił dopiero w drugiej połowie, na żądanie arbitra, kiedy nos znów zaczął obficie krwawić. Po meczu były gracz rezerw Bayernu Monachium był w dobrym nastroju. - Jak to się stało? Prawdę mówiąc nie wiem, ale nic mi nie pozostało, jak jechać do Bełchatowa na wiosnę i się odwdzięczyć - mówił ze śmiechem, po czym dodał: - Nie ma mowy o żadnej zemście. Takie rzeczy się zdarzają. Trzeba wziąć się w garść i grać dalej. Najważniejsze, że Górnik wygrał.

"Gierek" na trybunach

Doświadczony Piotr Gierczak poczynania kolegów z drużyny oglądał z perspektywy trybun. Z gipsem założonym praktycznie po samą pachwinę ciężko było mu skakać z radości po końcowym gwizdku sędziego, ale emocji 34-letni rozgrywający miał pod dostatkiem.

Prócz Gierczaka na trybunach zabrzańskiego stadionu zasiedli inni świetni przed laty zawodnicy Górnika, jak Adam Kompała i Krzysztof Bukalski. Ten ostatni po meczu specjalnie wszedł do szatni zabrzan, by pogratulować następcom dobrego występu i wysokiej pozycji w tabeli. Warto dodać, że do pełni sił wracają już Michał Pazdan i Michał Jonczyk.

Roztropność szkoleniowca

W jedenastce GKS-u na spotkanie z Górnikiem zabrakło Dawida Nowaka. Bramkostrzelny zawodnik bełchatowian mecz rozpoczął bowiem na ławce rezerwowych, a na boisku pojawił się dopiero w drugiej połowie, co znacznie rozruszało niemrawe ataki drużyny spod Łodzi. Dlaczego trener Maciej Bartoszek zdecydował się delegować do gry drugiego napastnika dopiero w drugiej połowie?

- Dawid jest świeżo po kontuzji, a sezon jest bardzo długi. Jestem pewien, że jeszcze nieraz pomoże on naszej drużynie, ale teraz trzeba do gry wprowadzać go stopniowo. Cieszy to, że Dawid dał dobrą zmianę, bo to dobrze rokuje na przyszłość - przyznał trener bełchatowian.

Kogut dla "Zahora"

Po Wielkich Derbach Śląska koguta od Stanisława Sętkowskiego otrzymał Mariusz Magiera, który zdobył jedyną bramkę dla Górnika w starciu z Ruchem. Nie inaczej było w sobotę, bo drobiowa nagroda przypadła w udziale Tomaszowi Zahorskiemu, którego trafienie zapewniło zabrzanom trzy punkty w spotkaniu z Bełchatowem.

- Sam nie wiem, który to już kogut, ale bardzo się cieszę, że znowu mnie przypadła ta nagroda. Cieszy bramka i zwycięstwo, ale na to zapracowała solidnie cała drużyna. Jesteśmy w dobrej formie, atmosfera w szatni jest świetna i chcemy kroczyć od zwycięstwa do zwycięstwa - przekonywał 26-letni napastnik Górnika.

Komentarze (0)