Wisła musi przerwać serię Azerów - dwugłos trenerski przed Karabach Agdam - Wisła Kraków

- Przyjechałem tu po awans - ogłosił przed rewanżem z Karabachem Agdam trener Wisły Kraków, Henryk Kasperczak. Jego podopieczni muszą w Baku odrobić jednobramkową stratę z pierwszego meczu. Czeka ich nie lada zadanie - odkąd trenerem Azerów jest Gurban Gurbanow, ci nie przegrali jeszcze pucharowego meczu na własnym terenie.

W tym i w minionym sezonie, czyli za kadencji Gurbanowa, do Baku na pojedynek z Karabachem przyjeżdżali piłkarze Rosenborgu Trondheim (1:0), Honki Espoo (2:1), Twente Enschede (0:0), Metalurga Skopje (4:1) i Portadown FC (1:1). - Nie wiedziałem o tym. Powinniśmy pamiętać o tym, że to jest futbol i wszystko może się zdarzyć - komentuje to Kasperczak.

- Czuć wielkie zainteresowanie meczem. Wszyscy wiedzą, jak ważne jest to spotkanie. Wiemy wszystko o rywalach. Postaramy się grać przede wszystkim bezbłędnie w obronie, ale będziemy też chcieli zdobyć gola. Nie myślimy jedynie o zabezpieczeniu tyłów. Najpewniej od pierwszej minuty rywal rzuci się na nas. Szanse są 50 na 50 - mówi trener Gurbanow. Co ciekawe, nie zalecił on dodatkowego treningu rzutów karnych, których konkurs może rozstrzygnąć sprawy awansu do fazy play-off: - Nie przygotowywaliśmy się do rzutów karnych. Dla niektórych zawodników mogłoby to dać odwrotny efekt psychologiczny.

- To nie jest mój pierwszy raz w Azerbejdżanie. Jako piłkarz grałem tu w latach 60., a kilka lat temu byłem obserwatorem na meczu reprezentacji Polski. Teraz przyjechałem zakwalifikować się do czwartej rundy eliminacji Ligi Europejskiej - zapewnia Kasperczak. - Po objęciu prowadzenia rywale mieli jeszcze kilka okazji bramkowych, ale ich nie wykorzystali. W nadchodzącym meczu Karabach również będzie ciężkim przeciwnikiem. Mieliśmy problem z grą w ataku. Trzeba zaznaczyć, że w Krakowie Karabach był skoncentrowany na obronie. To stworzyło nam problemy - dodał szkoleniowiec Wisły poproszony przez azerskich dziennikarzy o wspomnienie pierwszego starcia tych drużyn na Suchych Stawach.

Komentarze (0)