Mistrz II ligi wygrywa na pożegnanie z zapleczem Orange Ekstraklasy (relacja)

Po szybkim trafieniu Pawła Buzały i bramce w drugiej połowie Łukasza Trałki najlepszy zespół II ligi, Lechia Gdańsk pewnie pokonał Stal Stalową Wolę i pokazał, że zasłużenie wygrał tegoroczną rywalizację na zapleczu Orange Ekstraklasy.

Początek spotkania zupełnie zadziwił komplet kibiców zgromadzonych na stadionie przy ulicy Traugutta, bowiem już w 20 sekundzie spotkania było 1:0 dla biało-zielonych! Po rozpoczęciu meczu piłka trafiła do pędzącego po prawej stronie boiska Macieja Kalkowskiego, który dośrodkował ją na pole karne. Tam najlepiej znalazł się niewysoki Paweł Buzała, który strzałem głową pokonał Tomasza Wietechę.

Przez kolejne minuty przeważali zawodnicy klubu, który dwie kolejki wcześniej zapewnił sobie awans do Orange Ekstraklasy. Dużą szansę miał w piątej minucie Macej Rogalski, który dostał piłkę od Buzały, jednak szybszy od niego był Wietecha, któremu udało się złapać piłkę dzięki odważnemu wyjściu do piłki.

Piłkarze Stali rozegrali się w drugiej części pierwszej połowy i kilka razy mieli szansę na strzelenie bramki, lecz strzały Kamila Gęśli, czy Bartłomieja Piszczka były albo bronione przez Pawła Kapsę, albo niecelne. Groźniejsze akcje przeprowadzali Lechiści. Największe szanse na strzelenie bramki miał Piotr Cetnarowicz, którego strzał w 27 minucie na rzut rożny wybił bramkarz Stali, oraz Arkadiusz Miklosik, próbujący "wkręcić" piłkę bezpośrednio podczas rzutu rożnego. Więcej bramek jednak nie padło i na drugą połowę piłkarze z Gdańska wychodzili z jednobramkową przewagą.

W przerwie meczu pokaz gry w rugby zaprezentowali kadrowicze grający aktualnie turniej międzynarodowy siedmioosobowej odmiany tej gry, który odbywa się w Sopocie, wśród których była trójka zawodników Lechii, a także zaprezentowali się zawodnicy z grup młodzieżowych Lechii od rocznika 1990 do 1999, a także sekcja kobiet.

Od samego początku drugiej części gry kibice zaczęli skandować imiona i nazwiska wszystkich zawodników Lechii grających w biało-zielonych barwach w tym sezonie zaczynając od bramkarzy, kończąc na napastnikach dziękując im za awans z pierwszego miejsca do Orange Ekstraklasy. Pierwsze minuty drugiej połowy spotkania nie powalały jednak na kolana. Gra była powolna i piłkarze obu drużyn nie potrafili przeprowadzić składnych akcji. W 58 minucie po okresie powolnej gry padła jednak bramka. Trójkową akcję na polu karnym rywala przeprowadzili Łukasz Trałka, Paweł Buzała i Andrzej Rybski, akcję wykończył ten pierwszy i było już 2:0 dla biało-zielonych.

W 62 minucie doszło do ciekawej sytuacji. Na boisko wszedł czarnoskóry Longinus Uwakwe, który przez cały czas był honorowany brawami! Kibice Lechii pokazali, że w obliczu groźby kary potrafią nagrodzić postawę zawodnika mającego inny kolor skóry. Sam Uwakwe kilkakrotnie bił brawa kibicom. Można przypuszczać że spodziewał się zupełnie innego przywitania na stadionie przy ulicy Traugutta.

Dużą szansę na strzelenie bramki miał Rogalski w 73 minucie. Ominął on obrońców gości i bramkarza, jednak zbyt długo zwlekał ze strzałem i piłkę zablokował Krystian Lebioda. Do końca meczu nie było już żadnych porywających akcji, piłkarzy pożegnała feta kibiców, którzy w 88 minucie odpalili race i sztuczne ognie, co w asyście flag na kijach dało ciekawy efekt. Mecz pewnie wygrała Lechia która tylko potwierdziła, że w tym sezonie była najlepszym klubem II ligi i w pełni zasłużenie wywalczyła awans.

Lechia Gdańsk - Stal Stalowa Wola 2:0 (1:0)

1:0 - Buzała 1'

2:0 - Trałka 58'

Składy:

Lechia Gdańsk: Kapsa, Trałka (62' Manuszewski), Wołąkiewicz, Midzierski, Kosznik, Kalkowski, Buzała, Miklosik, Cetnarowicz (46' Rybski), Piątek (42' Fechner), Rogalski.

Stal Stalowa Wola: Wietecha, Wieprzęć, Lipecki (62' Ukakwe), Lebioda, Pałus (67' Iwanicki), Trela, Piszczek, Krawiec, Gęśla, Ławecki (71' Drozd), Maciorowski.

Żółta kartka: Pałkus (Stal).

Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom).

Widzów: 10000.

Najlepszy piłkarz Lechii: Hubert Wołąkiewicz.

Najlepszy piłkarz Stali: Bartłomiej Piszczek.

Najlepszy piłkarz meczu: Hubert Wołąkiewicz.

Komentarze (0)