Przy 100 proc. okazjach należy zamknąć oczy i strzelać - rozmowa z Arturem Januszewskim, piłkarzem Znicza Pruszków

Stal Stalowa Wola ograła Znicz Pruszków 3:2. Goście mogą mówić o sporym pechu, gdyż zmarnowali przynajmniej dwie świetne okazje na kolejne gole. - Biorąc pod uwagę skalę i przebieg tych zawodów to uważam, że mogliśmy wygrać ze Stalą nawet 5:3. Te okazje, które mieliśmy były bardzo klarowne - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl obrońca Znicza Artur Januszewski.

Kamil Górniak: Porażka w Stalowej Woli jest bardzo przykra i bolesna dla Znicza. Jak pan oceni ten mecz?

Artur Januszewski: Trudno cokolwiek powiedzieć po spotkaniu, które przegrywa się 3:2. Do przerwy było już 3:0 dla gospodarzy, a po niej mieliśmy bodajże 5 albo 6 sytuacji, w tym kilka 100 proc.

Mieliście kilka wybornych okazji i ten wynik mógł być całkiem inny.

- Z normalnego przebiegu i przy wykorzystaniu przynajmniej połowy sytuacji powinniśmy ten mecz zremisować. Biorąc pod uwagę skalę i przebieg tych zawodów to uważam, że mogliśmy wygrać ze Stalą nawet 5:3. Te okazje, które mieliśmy były bardzo klarowne.

Dwie okazje, które zaprzepaściliście, to były strzały z kilku metrów.

- Każdy chciał strzelić tego gola i niestety przedobrzyli. Tutaj wystarczyło tylko czysto uderzyć piłkę nawet przy zamkniętych oczach i ta futbolówka wpadłaby do siatki. W takich 100 proc. sytuacjach człowiek zbyt dużo myśli, kombinuje i później się ich nie udaje wykorzystać.

Nie pogubiliście się pod koniec pierwszej połowy w defensywie?

- Uważam, że po stracie pierwszego gola niepotrzebnie ruszyliśmy do odrabiania strat. Byliśmy jeszcze można powiedzieć zamroczeni tym golem. Do tego momentu wydawało się, że kontrolujemy przebieg pojedynku. Podejrzewam, że to nas uśpiło. Po stracie tego gola zapomnieliśmy co mamy grać, czyli nie pozwolić gospodarzom na grę z kontry. Właśnie z takiego typowego kontrataku padło drugie trafienie dla Stali. Trzecia bramka padła z niczego. Zawodnik Stali był kryty przez dwóch naszych piłkarzy, a mimo to oddaje strzał, który zaskakuje bramkarza.

Dwa gole dla Znicza zdobył Kamil Biliński. Brakowało wam chyba takiego napastnika?

- Na pewno. Chwała mu za to, że trafił dwukrotnie do siatki rywala, ale mógł zdobyć także najważniejszego gola na 3:3. Miał czystą sytuację na bramkę. Moim zdaniem powinien był tutaj szukać prostego podbicia a nie wewnętrznego. Jeśli wybrał takie rozwiązanie, to powinien uderzał po ziemi, a nie podnosić piłkę. To była bardzo dobra okazja, tym bardziej, że do bramki było kilka metrów.

Przegrana w Stalowej Woli z outsiderem na pewno was boli, gdyż bardzo potrzebujecie tych punktów do utrzymania.

- Wiadomo, że w naszej sytuacji nie możemy kalkulować, że tam możemy sobie pozwolić na stratę punktów, a tutaj już nie. W każdym spotkaniu musimy walczyć o komplet oczek. W naszej sytuacji tylko trzy punkty mogą nam pozwolić na wydostanie się ze strefy spadkowej. Jeśli wygralibyśmy ze Stalą, to być może znaleźlibyśmy się nad kreską. Takie wynik nie daje nam żadnego oczka i niestety nadal jesteśmy zagrożeni spadkiem. Przed nami teraz konfrontacja w Lublinie z miejscowym Motorem, gdzie będziemy musieli powalczyć i postarać się o odrobienie tych punktów, które straciliśmy w Stalowej Woli.

Znicz w tym sezonie gra bardzo słabo. W poprzednich rozgrywkach był jedną z rewelacji. Co się stało z tym zespołem?

- Trzeba by się było głębiej zastanowić na tym problemem. Wiadomo, że na początku sezonu doszło do dużej rotacji w składzie. Została przemeblowana linia defensywna, szczególnie jeśli chodzi o stoperów. W letnim okresie nie ma zbyt wiele czasu, żeby się zgrać. Tak się to wszystko zaczęło. Potem było jak było. Nie zdobywaliśmy punktów, wkradła się nerwowość, a potem doszło do zmian trenerów i tak to wszystko kręciło się w kółko. Można by mówić więcej na ten temat, ale nie czas i miejsce na to. Musimy wziąć się w garść i powalczyć o swoje. Czekają nas mecze z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie i takie potyczki musimy wygrywać, gdyż inaczej nie będzie szans na utrzymanie.

Znicz i Stal to drużyny, które prowadził Przemysław Cecherz i obie są nad przepaścią. Stal praktycznie już spadła, a Znicz jest tego bliski.

- Nie będę się wypowiadał na temat trenera. Prowadził Stalówkę i można zobaczyć tylko na tabelę, na którym miejsce zostawił tą drużynę. Potem prowadził Znicz i też każdy może zerknąć, gdzie wtedy byliśmy. Każdy kto chce może to przeanalizować i wyciągnąć wnioski. Ja nie jestem od oceniania trenera. Pracował tak, jak najlepiej potrafił a my starliśmy się wykonywać to, czego nas uczył.

Przed wami konfrontacja z Motorem Lublin, który na początku wiosny zadziwiał, ale potem osłabł i już chyba nie ma szans na walkę o utrzymanie.

- Nie można tak do tego podchodzić. To samo można było powiedzieć o Stali a wszyscy widzieli jaki był przebieg spotkania. Mecz meczowi nie jest równy. Trzeba być do końca skoncentrowanym i nie wolno się odkrywać nawet po stracie bramki. Należy grać swoje, gdyż zawsze zdarzy się jakaś klarowna okazja na zdobycie gola. Trzeba się koncentrować przez całe zawody. Wiadomo, że Motor złapał zadyszkę, po tej przymusowej przerwie spowodowanej żałobą. Nie możemy jednak na to patrzeć. Musimy po prostu zdobywać punkty, gdyż zostało tylko sześć kolejek do końca i zbliżaj się zakończenie rozgrywek a my musimy uciekać ze strefy spadkowej.

Komentarze (0)