Od początku spotkania z Motorem Lublin zawodnicy gości urządzili sobie polowanie na kości piłkarza KSZO, który trzykrotnie wychodził obronną ręką ze starć z rywalem, jednak za czwartym razem wejście Rafała Króla było tak brutalne, że Adrian Frańczak na noszach opuścił murawę i już na nią nie wrócił. Diagnoza była jak wyrok: złamana kość śródstopia i koniec gry w trwających rozgrywkach.
Obecnie zawodnik KSZO jest już po operacji i porusza się o kulach.
- W zeszłym tygodniu miałem operację u doktora Ficka w Zawierciu - chyba się udała. Teraz tylko oczekiwanie co się z tą nogą wydarzy, czy kość się dobrze zrośnie. Szyna w nodze jest, a po miesiącu mam kontrolę i zobaczymy jak to będzie wyglądało. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, choć jest to typowa kontuzja, bardzo niewdzięczna i bardzo się "paprząca" - powiedział Adrian Frańczak.
Ciężko póki co stwierdzić kiedy zawodnik z Ostrowca Świętokrzyskiego będzie mógł pomyśleć o powrocie do sportu.
- Powiem szczerze, że troszkę jestem podłamany tym co zobaczyłem tam na miejscu. Byli piłkarze z Zagłębia Lubin i jeden z nich walczy z tą kością już drugi rok, kolejny pół roku i też jest problem, więc nie wiadomo jak to się ułoży. Nie jest za wesoło, ale jestem dobrej myśli i może uda się jeszcze wrócić na boisko - dodał.