Małkowski zatrzymał bieg Wisły po mistrzostwo - relacja z meczu Wisła Kraków - Korona Kielce

W drodze po trzecie z rzędu mistrzostwo Polski piłkarze Wisły Kraków zostali zatrzymani przez Koronę Kielce. Przegrywając w piątek na Suchych Stawach z kielczanami obrońcy zaprzepaścili szansę na co najmniej utrzymanie czteropunktowej przewagi nad drugim w tabeli ekstraklasy Lechem Poznań. Kolejorz w przypadku zwycięstwa w meczu ze Śląskiem Wrocław "doskoczy" do Białej Gwiazdy na jedno "oczko".

Przed spotkaniem trener Wisły, Henryk Kasperczak zauważył, że w ostatniej kolejce Korona co prawda przegrała 0:1 z Legią Warszawa, ale zaprezentowała się na tyle dobrze, że na pewno nie zasłużyła na stratę wszystkich punktów. Doświadczony szkoleniowiec przyznał też otwarcie, że podoba mu się gra Jacka Kiełba i określił go mianem "zawodnika do pilnowania". Ustalając jednak przed meczem plan taktyczny przeciwko Koronie, Kasperczak spodziewał się, że 21-letni wychowanek Pogoni Siedlce wystąpi na prawej stronie pomocy. Tak miało być jeszcze na 30 minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego Huberta Siejewicza, ale w czasie rozgrzewki kontuzja łydki odnowiła się Ediemu Andradinie. Jego miejsce w wyjściowej "11" zajął Łukasz Maliszewski, którego trener Marcin Sasal ustawił na prawym skrzydle, a do ataku przesunął właśnie Kiełba. - To nie była zasłona dymna. Edi jest zawodnikiem wiekowym i potrzebuje odpoczynku, a my graliśmy ostatnio trzy ciężkie mecze. Gdyby Edi był zdrowy, mecz wyglądałby na pewno inaczej. Kiełb zagrałby w pomocy, a tak wykorzystał swoją szansę w ataku - tłumaczył Sasal.

Dar od losu w pełni wykorzystał też Maliszewski. 25-letni pomocnik Korony już w 8. minucie gry przeprowadził akcję, po której goście powinni prowadzić. Sprytnie ustrzegł się spalonego i wystartował do zagranej z linii obrony piłki. Z bramki ruszył też do niej bramkarzy Wisły, Marcin Juszczyk, ale Maliszewski był szybszy, minął krakowskiego golkipera i wpadł w pole karne z prawej strony. Tam zamiast dogrywać do nadbiegającego środkiem Kiełba, zdecydował się na strzał z ostrego kąta w kierunku bliższego słupka. Tam stał jednak asekurujący Juszczyka Piotr Brożek i wybił piłkę na rzut rożny. Obrońca Wisły zrobił to jednak łokciem, co kwalifikowało się do wskazania na "wapno" i ukarania wiślaka czerwoną kartką. Sędzia Siejewicz oszczędził jednak gospodarzy i to nie ostatni raz w tym meczu... Odważnie grającej Koronie, która zepchnęła Wisłę do defensywy udało się trafić do jej bramki już kilkadziesiąt sekund później. Akcję na prawe skrzydło rozciągnął Krzysztof Gajtkowski. Stamtąd Maliszewski dograł piłkę płasko w pole karne. Nadbiegający Cezary Wilk przepuścił ją do Kiełba, który mimo asysty Pablo Alvareza strzałem pod poprzeczkę zdobył - jak się miało okazać - bramkę na wagę trzech punktów.

Początkowo po stracie bramki wiślacy rzucili się do odrabiania strat, ale stać ich było jedynie na strzał Rafała Boguskiego z linii 16. metra, po którym Zbigniew Małkowski spokojnie przytulił piłkę do piersi. Do podwyższenia prowadzenia dążyli natomiast goście. Najlepsze okazje ku temu mieli w 25. i 27. minucie. Najpierw eks-wiślak, a dziś kapitan Korony, Nikola Mijailović strzałem z ok. 25 metrów ostemplował poprzeczkę bramki Wisły, a następnie po kolejnej oskrzydlającej akcji Maliszewski dograł piłkę spod końcowej linii, ale Pablo Alvarez w ostatniej chwili sprzątnął ją spod nosa czającemu się na nią Mijailoviciowi. Kibice gospodarze z kolei na następny groźny atak swoich pupili musieli czekać aż do 44. minuty. Wtedy to po podaniu Boguskiego Andraż Kirm uderzył po ziemi z obrębu pola karnego, ale Małkowski ze stoickim spokojem złapał piłkę.

W przerwie Henryk Kasperczak zdecydował się na zmiany w drugiej linii. Za bezbarwnego Juniora Diaza desygnował do gry Issę Ba, a kwadrans później miejsce Kirma zajął Wojciech Łobodziński. - W pierwszej połowie druga linia słabo zagrała. Zmiany zawodników w tej formacji tym razem nam nie wyszły. Diaz był trochę ociężały, dlatego go zmieniłem. Słabiej też zagraliśmy z przodu. Nie było przebojowości, szczególnie w końcówkach akcji, mało kombinacji - tłumaczył po meczu Kasperczak. W drugiej połowie to Wisła dominowała na boisku, ale przed długi okres nie potrafiła tego udokumentować choćby sytuacjami strzeleckimi. Wiślacy początkowo szukali szczęścia w dośrodkowaniach słanych w pole karne Korony, ale tam królował Zbigniew Małkowski, co miało być tylko preludium do dalszego występu doświadczonego golkipera.

Jakości Wiśle miał dodać Łobodziński i to właśnie on brał udział w akcji, która na długo zapadnie w pamięć kibiców zarówno Wisły, jak i Korony. W 64. minucie gry po dośrodkowaniu Patryka Małeckiego z rzutu rożnego "Łobo" oddał strzał, po którym kibice Wisły już niemal zaczęli cieszyć się z wyrównaniami. Plany pokrzyżował im jednak Masłowski, który fenomenalnie, jedną ręką skierował piłkę poza światło bramki. Były bramkarz Feyenoordu Rotterdam później jeszcze kilkukrotnie doprowadzał mistrzów Polski do rozpaczy. Tak jak na przykład w 84. minucie, kiedy świetnie obronił uderzenie Radosława Sobolewskiego z 10 metrów. Minutę później do Korony uśmiechnęło się natomiast szczęście - po strzale głową Arkadiusza Głowackiego piłka odbiła się od słupka bramki Korony i wyszła na aut bramkowy. W ostatniej minucie gry kolejną dobrą okazję miał "Sobol", ale z narożnika pola bramkowego oddał niecelny strzał.

Korona natomiast w drugiej połowie ograniczała się głównie do defensywy, a jedyne ataki przeprowadziła w ostatnim kwadransie gry. Najpierw szybką kontrę zespołu złym strzałem popsuł Mijailović, a w 82. minucie Wisłę przed utratą bramki uchronił Juszczyk. Bramkarz Wisły zdołał końcem palców trącić piłkę po uderzeniu Dariusza Łatki w kierunku dalszego słupka. W 91. minucie sędzia Siejewicz drugi raz w tym meczu powstrzymał się od decyzji o przyznaniu Koronie rzutu karnego. Szarżującego Michała Zielińskiego we własnym polu karnym ściął Issa Ba, ale arbiter z Białegostoku zamiast na "11", pokazał Zielińskiemu żółtą kartkę za próbę wymuszenia korzystnej dla swojego zespołu decyzji.

Po meczu Henryk Kasperczak przyznał, że sprawa obrony mistrzowskiego tytułu mocno się skomplikowała, ale dodał jednocześnie, że Lech i Legia również mogą się jeszcze potknąć: - Zobaczymy jaka będzie sytuacja i wówczas będziemy ją rozpatrywać. By zostać mistrzem trzeba wygrać trzy mecze - proste. W tym kierunku trzeba iść, to trzeba zrobić.

- To jest ostatni błąd jaki mogliśmy popełnić do końca sezonu. Lech i Legia czekały na nasze potknięcie. Teraz my musimy czekać na ich wpadkę. Jeśli mieliśmy przed meczem jakiś komfort, to już go nie mamy - tymi słowy porażkę z Koroną spuentował natomiast Wojciech Łobodziński.

***

Wisła Kraków - Korona Kielce 0:1 (0:1)

0:1 - Kiełb 9'

Wisła Kraków: Juszczyk - Alvarez, Głowacki, Marcelo, Piotr Brożek - Małecki, Diaz (46' Ba), Sobolewski, Kirm (61' Łobodziński) - Paweł Brożek, Boguski.

Korona Kielce: Małkowski - Jędrzejczyk, Hernani, Stano, Mijailović - Maliszewski (69' Łatka), Vuković, Wilk, Markiewicz - Kiełb (77' Tataj), Gajtkowski (77' Zieliński).

Żółte kartki: Sobolewski (Wisła) oraz Vuković, Zieliński, Markiewicz (Korona).

Sędzia: Hubert Siejewicz (Podlaski ZPN).

Widzów: 4 000

Ocena meczu: 4.0 - Bardzo dynamiczny mecz. Na Suchych Stawach nie zabrakło wielu sytuacji podbramkowych, a przede wszystkim emocji, które zawsze towarzyszą spotkaniom, w których niżej notowany rywal ogrywa teoretycznie mocniejszą ekipę na jej terenie.

Źródło artykułu: