Polacy mogli iść na trybuny. Nie byłoby różnicy

Getty Images / Eric Verhoeven/Soccrates / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Eric Verhoeven/Soccrates / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Wojciech Szczęsny niemal ziewał, a Robert Lewandowski tylko obserwował. Polscy piłkarze Barcelony mogli pójść na trybuny w rewanżowym meczu z Benfiką (3:1) w Lidze Mistrzów. Nie byłoby większej różnicy.

Przed tygodniem w Lizbonie działy się cuda głównie za sprawą Wojciecha Szczęsnego. Benfika dominowała, w pewnym momencie zgniotła Barcelonę. Ale Szczęsny świetnym występem wygrał drużynie mecz (1:0), a wszystkim dookoła udowodnił, dlaczego to on jest numerem jeden w bramce.

Nasz bramkarz sprawił, że z niedowierzaniem i uznaniem patrzymy szerzej na losy jego powrotu do piłki. W tej historii emocje nie gasną. Szczęsny przeszedł niewdzięczną drogę z plaży do pracy, gdy po urlopie tygodniami tęskni się za pięknym kolorem nieba widząc słońce już zza okna, siedząc przy biurku.

Szczęsny seryjnie mylił się w pierwszych występach w nowym klubie. W kilka tygodni stał się jednak ostoją defensywy Barcelony. Zawodnikiem, który nie tylko gwarantuje doświadczenie i spokój, ale też najwyższą jakość w interwencjach. Dziś nikt nie kwestionuje, że broni kosztem Inakiego Peni.

Ale w rewanżowym spotkaniu z Benfiką Wojciech Szczęsny nie musiał nawet być na murawie. Wymienił kilka podań z kolegami, złapał parę dośrodkowań, dla zachowania czujności wykonał kilka szybszych przebieżek za pole karne. Przed tygodniem był w Lizbonie zarobiony po łokcie. W rewanżu miał "fajrant", niemal ziewał.

Mógł zawołać po polsku: "Robert, idziemy na trybuny". Obaj gracze mogli rozsiąść się wygodnie wśród kibiców. Nie byłoby większej różnicy. Na pewno nie straciłaby na tym Barcelona, bo Szczęsny i Lewandowski wcielili się w rolę obserwatorów tego spotkania.

Nasz bramkarz został sprawdzony poważnie tylko raz - przy straconym golu. Po błędzie defensywy, nie zdążył zareagować po główce Nicolasa Otamendiego. Natomiast Robert Lewandowski czerpał z gry jeszcze mniej niż Szczęsny. Miał trzy przebłyski, ale nie wykorzystał dwóch okazji na gola. Raz uderzył za lekko, w drugiej próbie za mocno. Był też bliski asysty, podał jednak odrobinę za mocno do Raphinhi.

Niczego nie ujmując kapitanowi polskiej kadry, ale w spotkaniu rewanżowym 1/8 Ligi Mistrzów z Benfiką po prostu nie pasował do szybkiej gry drużyny. Dani Olmo, Lamine Yamal, Raphinia i reszta grali efektownie, na jeden lub dwa kontakty, piętkami.

Lewandowski mógł się jedynie przyglądać, jak piłka krąży pomiędzy graczami z Lizbony. Jego występ kontrastował z formą kolegów, jak obraz z muzeum w porównaniu z rysunkiem dziecka na lodówce (Lewandowski zszedł w 70. minucie).

Całe show zrobili tego wieczoru Lamine Yamal z Raphinhią. Na takich aktorów kupuje się bilety. Yamal, złoty dzieciak hiszpańskiej piłki, na tle Benfiki wyglądał jakby przybył z seniorskiej drużyny pobawić się z młodszymi chłopcami. A to on ma tylko 17 lat.

Yamal strzelił pięknego gola - w swoim stylu zawinął piłkę w dalszy róg bramki. Wymyślił też błyskotliwą asystę do Raphinhi. Z kolei Brazylijczyk pokazał w drugiej połowie, jak wykańcza się akcje mocnym strzałem po ziemi.

Barcelona jest już w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Na tym etapie drabinka ułożyła się korzystnie dla drużyny Hansiego Flicka. Z taką formą kluczowych graczy i "talizmanem" Szczęsnym, który nie przegrywa meczów (już piętnastu), Barcelona może mieć niesamowity sezon. Tym bardziej, jak swoje gole dołoży jeszcze Robert Lewandowski, co można zakładać w ciemno.

Komentarze (12)
avatar
Drewnozgryz
1 h temu
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Chyba na wiosnę zbytnio ogryzłem drewniakowi gałązki. 
avatar
Treser treseraklonów
1 h temu
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
drewniak jest nieporadny jak osesek. 
avatar
Luckyluke
1 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ciało obce...nie zauważają go na boisku... 
avatar
TreserKIonów.
2 h temu
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
drewniak ledwo człapiący obserwował jak inni strzelają bramki. Ciekawe czy się czegoś nauczył? 
avatar
The Iron Foot
2 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No Wojtek aż tak się zaziewał, że praktycznie piłkę do bramki sobie wrzucił. 
Zgłoś nielegalne treści