Za niecałe dwa tygodnie miną trzy lata od rozpoczęcia przez Rosję pełnoskalowej wojny przeciwko Ukrainie. Nic więc dziwnego, że relacje między obywatelami obu państw pozostają napięte, a zachowanie Anatolija Tymoszczuka wzbudza wiele kontrowersji.
Były pomocnik reprezentacji Ukrainy nie tylko nie potępił działań Władimira Putina, ale także pozostał w kraju agresora, gdzie wciąż pracuje jako asystent trenera Zenitu Sankt Petersburg. W związku z tym w Ukrainie został okrzyknięty "zdrajcą". Prezydent Wołodymyr Zełenski podpisał nawet specjalny dekret (więcej TUTAJ).
W poprzednim roku Anatolij Tymoszczuk wygrał apelację w Trybunale Arbitrażowym ds. Sportu (CAS). Sprawa miała swój początek w marcu 2022 roku, kiedy tamtejszy związek odebrał mu wszystkie zdobyte tytuły, unieważnił jego licencje trenerskie i na stałe wykreślił go z oficjalnego rejestru reprezentacji narodowej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: To był spektakularny powrót gwiazdy
Dla Andrija Szewczenki wyrok CAS nie ma znaczenia. - Tymoszczuk nie istnieje i nie będzie istnieć w ukraińskiej piłce nożnej. Stanowisko w tej sprawie jest jasne - zarówno moje, jak i całego środowiska piłkarskiego oraz wszystkich Ukraińców - powiedział, cytowany przez portal sport24.ua.
- Tak, wygrał apelację, ale to niczego nie zmienia. Dla mnie sprawa jest jasna - nie ma dla niego miejsca w naszym futbolu, więc nie widzę powodu, by w ogóle dalej o tym mówić - podsumował prezydent Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej.
Jeszcze przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji Anatolij Tymoszczuk był uważany za jedną z legend ukraińskiego futbolu. W latach 2000-2016 rozegrał dla tamtejszej reprezentacji 144 spotkania, w których strzelił cztery gole.