FC Barcelona dokonała cudu w Lizbonie. Po 68 minutach gry przegrywała 2:4, a mimo to zeszła z boiska jako triumfator. Gola na 5:4 w 95. minucie strzelił Raphinha.
Po meczu najwięcej mówi i pisze się jednak nie o Brazylijczyku, a o Wojciechu Szczęsnym, który ma za sobą katastrofalny występ. Polak dostał szansę od Hansiego Flicka i jej nie wykorzystał. W pierwszej połowie popełnił dwa poważne błędy, po których piłkarze Benfiki strzelili dwa gole.
Najpierw, przy stanie 1:1, Szczęsny wyszedł przed własne pole karne i zderzył się z... obrońcą swojego zespołu Alejandro Balde. Obaj upadli na murawę, piłka trafiła pod nogi piłkarza gospodarzy, a ten umieścił ją w pustej bramce.
- Timing wyjścia był dobry, tylko Balde po prostu nie usłyszał, zdarza się to, szkoda, że nam się to dziś stało. Na szczęście jedyna konsekwencja to stracona bramka, a nie stracone punkty. Nieporozumienie nieprzyjemne, ale na pewno może się zdarzyć. Obaj zdążyliśmy do piłki i się nie słyszeliśmy. Ja krzyczałem, on nie słyszał, zareagował tak jakbym nie wychodził i wyszło troszkę komicznie, ale trzy punkty jadą do Barcelony - tak sytuację na 1:2 wytłumaczył przed kamerami Canal Plus Szczęsny.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Majewski stawia sprawę jasno. "Konfliktów jest więcej!"
Nie minęło jednak 10 minut od tej sytuacji, a Szczęsny po raz kolejny musiał wyciągać piłkę z siatki. Tym razem nie obronił rzutu karnego, który wcześniej sam spowodował. Eksperci nie byli zgodni, czy w tamtej sytuacji Polak rzeczywiście przewinił, ale sam bramkarz rozwiał wątpliwości.
- Rzut karny. Na boisku wydawało mi się, że nie było kontaktu, ale potem widziałem powtórkę, więc był rzut karny - podkreślił były bramkarz reprezentacji Polski.
Po takich błędach kibice i dziennikarze już teraz zastanawiają się, czy Szczęsny dostanie kolejną szansę od Hansiego Flicka w Lidze Mistrzów. Sam bramkarz nie wybiega na razie jednak w przyszłość.
- Nie mam pojęcia, czy zagram w kolejnym meczu. Nie spodziewałem się, że w ogóle zagram we wtorek. Kiedy dostaję szansę, to jestem za nią wdzięczny i staram się pomóc zespołowi - zapewnił Szczęsny.
W udanej remontadzie Barcelony swoją rolę odegrał Robert Lewandowski, który strzelił dwa gole z rzutów karnych, pierwszy na 1:1, a drugi na 3:4. Z kolei sam Szczęsny nieco odkupił swoje wcześniejsze winy, gdy przy stanie 4:4 popisał się znakomitą interwencją po strzale Di Marii.
- Ja już bym te 4:4 przyjął z uśmiechem i z ulgą, a chłopaki grali bardzo wysoko, żeby strzelić zwycięską bramkę. Jestem po to w bramce, żeby coś tam wybronić. Fajnie, że w końcowym rozrachunku w jakiś sposób pomogłem - powiedział 34-latek dla Canal Plus.
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)